Kanalizacja z nagonką

Marek Gizmajer

(Wspólna Sprawa 10)

Listy do Sąsiada odtrąbiły wielki sukces kanalizacji jeszcze przed rozpoczęciem robót, gdy tylko pojawiły się środki unijne. Jest to na pewno inwestycja priorytetowa, a w roku wyborów samorządowych 2014 wręcz pokazowa. Zresztą podtekst propagandowy towarzyszył jej od początku. Gdy zakończono budowę drugiego modułu oczyszczalni został on pokazany radnym z wielką pompą tuż przed sesją poświęconą ul. Cyklistów w Laskach, o którą od lat mieszkańcy toczyli boje z gminą. Radni mieli być oczarowani wielką nową inwestycją, a mieszkańcy zmęczeni czekaniem na opóźnioną sesję i niezbyt skorzy do dyskusji.

Czy gminna kanalizacja jest sukcesem? Mościska są przyłączone do sieci warszawskiej i już dawno istniała szansa na przyłączenie całej gminy, co zaoszczędziłoby gigantycznych wydatków na własną oczyszczalnię, nie mówiąc o skutkach środowiskowych nieszczelnych szamb, niewydolnej kanalizacji budowanej po kawałku (z której ścieki trzeba było nawet pompować na teren KPN), czy fetoru wokół oczyszczalni. Przedsiębiorstwo Mokre Łąki nie jest w stanie zbudować gminnej sieci, bo brakuje mu sprzętu i ludzi, więc budowę trzeba było zlecić wykonawcom zewnętrznym, którzy zostawili po sobie bałagan i dziesiątki drzew i ogrodzeń zabazgranych farbą. Gorzej od bazgrołów wygląda tylko gminna kasa. Izabelin dostał na kanalizację 17 mln zł dotacji unijnych (których nawet nie podano na ulicznych tablicach, chyba ze wstydu), podczas gdy np. Stare Babice ponad 128 mln i tam mieszkańcy nie musieli płacić za przyłączenia. My musieliśmy, a w roku 2013 urządzono istną nagonkę na nasze kieszenie.

Płaciliśmy na konto „Gminy Izabelin” różne kwoty - kilkaset złotych, tysiąc, dwa. Dziwne, że nie otrzymywaliśmy faktur tylko kartki z numerem konta zwane „instrukcją rozliczenia”. Budowa kanalizacji ruszyła na początku ubiegłego roku, ale dopiero na jesieni w Listach do Sąsiada pojawiły się ogłoszenia o dotacjach, choć wnioski o nie trzeba było złożyć do końca roku. Jeśli ktoś nie widział Listów, nie dowiedział się. Wrzucanie zawiadomień do skrzynek przerosło możliwości urzędu gminy, a jedyna broszura była mało przejrzysta i nie zawierała wielu informacji. Co więcej, roboty opóźniały się i niektóre studzienki montowane w wakacje przyłączano w grudniu. Mieszkańcom udzielano chaotycznych wyjaśnień i czasem można było umówić się z monterami dopiero gdy pracowali u sąsiada, choć w drugiej połowie grudnia graniczyło to z cudem. Zawiadomienia o dotacjach wrzucano do skrzynek dopiero przed Świętami, a jednocześnie pani wicewójt przekonywała radnych, że winni pośpiechowi są… mieszkańcy. Czas uciekał. Przyłącza montowano w jeszcze 31 grudnia.

W tej spirali bałaganu, pośpiechu i obaw, że dotacja przepadnie, skołowani ludzie w końcu zgadzali się na wszystko i słono przepłacali, np. 150 zł za wiadro płynu dezynfekującego, 1000 zł za dwa metry rury w zbiorniku szamba, kilkaset złotych za przeróbki w kotłowni. Potem już nie martwiło ich kolejne 100 zł za wodomierz i 150 zł za odbiór, bo byli szczęśliwi, że zdążyli. Z ich skołowania i dezinformacji korzystało też przedsiębiorstwo Mokre Łąki, które żądało opłaty za odbiór nawet gdy instalację wykonali jego pracownicy, choć zgodnie z uchwałą zarządu w takim przypadku odbiór miał być bezpłatny. Kto nie wiedział, płacił. Został wzięty z zaskoczenia, bo w broszurze nie było żadnej informacji o tej opłacie. Mokre Łąki tak się rozzuchwaliły, że straszyły nawet sądem. Nagonka była zatem udana i gdy z naszych rur popłynęły wymarzone ścieki, z naszych portfeli wypłynęły pieniądze. Czy na tym koniec? Stawki opłat za ścieki rosną. Nie wszyscy chcieli się przyłączyć, bo wyliczyli, że im się po prostu nie opłaca.

 

NASZ CYTAT

  • kraju_Polan

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rekonstrukcje.jpg - 143.79 kb

 

 

 

 

 

DOBRE STRONY

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 30 gości oraz 0 użytkowników.

Dziś 17

W tym miesiącu 634

Od początku 113692