KANALIZACJA CZY IMPROWIZACJA?

Małgorzata Leszczyńska

(Wspólna Sprawa 7)

Zapowiedziana z pompą rozbudowa kanalizacji w naszej gminie przy wsparciu funduszy unijnych ma dziwny przebieg w Helenówku na ulicy Ptasińskiego, przy której mieszkam. Roboty rozpoczęły się nagle, nie pojawiły się żadne tablice ani znaki zmiany organizacji ruchu, choć zajęto sporą część jedynej drogi dojazdowej.

Początkowo prace szły sprawnie, ale szybko okazało się, że grunt jest podmokły. Uruchomione pompy były bardzo głośne i wytwarzały ogromne ilości spalin (na terenie parku narodowego, rzekomo pod ochroną). U sąsiadki pod oknami miały stać około tygodnia, ale pompowały non stop przez prawie cztery tygodnie, a roboty i tak nie zostały zakończone. Przerwano je ze względu na wysoki poziom wód gruntowych.

Wedle harmonogramu, jaki przedstawił mi pan wójt, Ptasińskiego miała być skanalizowana do końca kwietnia. Szczęśliwie mamy koniec czerwca, a sieć do mnie nie dotarła i perspektyw nie widać, bo robotnicy wynieśli się, choć podobno wrócą w lipcu. Zawalenie terminu to nie jedyny problem. Kopiąc rów podkopano jeden z betonowych słupów energetycznych, który niebezpiecznie przechylił się nad jedną z posesji. Po prostu przywiązano go taśmą do brzozy po drugiej stronie ulicy i tak zostawiono. Skoro ekipa nie przewidziała, że się przechyli, to skąd ma pewność, że teraz wytrzyma? Co na to przepisy BHP? Niedawno jedna z takich brzóz przy silniejszym wietrze zwaliła się na moje ogrodzenie. Jeśli słup runie na samochód albo czyjąś głowę, kto będzie odpowiadał?

Wygląda na to, że wykonawca nie radzi sobie z wodą, czasem i techniką. Pojawiają się następne pytania. Na jakiej podstawie wykonawca wygrał przetarg? Jak jest przygotowany i czy ma odpowiedni sprzęt? Jeżeli musi naruszyć układ hydrologiczny, to dlaczego nie daje rady? Przede wszystkim, skoro wygrał przetarg, to czy nie powinien ponieść konsekwencji za niedotrzymanie terminu? Jestem księgową i w mojej praktyce stykałam się z firmami, które nie spełniały warunków przetargu, ale zaniżając cenę wygrywały. Gdy w Urzędzie Gminy pytałam o cenę przyłącza kanalizacyjnego, przy okazji dowiedziałam się, że gmina rozlicza się z wykonawcą na podstawie kosztów przedstawianych przez niego po zakończeniu odcinka. Należy więc rozumieć, że nie ma z nim umowy, w której na podstawie rzetelnej kalkulacji określono, ile gmina zapłaci za budowę sieci. Tu nasuwa się kolejne pytanie: czy wszystkie powyższe wpadki wykonawcy, wynikające z braku odpowiedniego zaplecza technologicznego i sprzętowego, nie podrażają tej inwestycji?

Zapytałam Urząd na piśmie o kalkulację opłaty za przyłącze, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Nawet jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, to i tak chcę znać tę kalkulację żeby wyliczyć, czy opłaca mi się powierzyć wykonanie przyłącza naszej gminie, czy komuś innemu. Jednak ani w Mokrych Łąkach, ani w Urzędzie nikt nie potrafił powiedzieć, dlaczego za wykonanie muszę zapłacić akurat 3000 zł i co ta cena obejmuje. Nie podano mi żadnej specyfikacji ani kosztorysu. Przecież tego typu informacje, ważne dla wszystkich mieszkańców, powinny być ogólnodostępne! Moja rodzina w Milanówku otrzymała od ręki ulotkę z ceną każdego elementu przyłącza i prostą instrukcją dla mieszkańców chcących przyłączyć się do sieci. Nawiasem mówiąc, tam za uzyskanie warunków technicznych przyłącza płaci się urzędowi 46,- zł, a w naszej gminie 122,- zł. Poza tym, przy składaniu wniosku o warunki nikt mnie nie informował o takiej opłacie, a i na stronach GPWK Mokre Łąki nie można odnaleźć cennika. Warunki otrzymują wszyscy mieszkańcy i są one prawie identyczne, więc dlaczego opłata jest tak wysoka? Z ciekawości obdzwoniłam różne gminy w okolicy i tam opłaty oscylowały w granicach 50% naszej.

Skanalizowanie Izabelina jest inwestycją priorytetową o ogromnej skali, na którą otrzymaliśmy poważne dofinansowanie unijne, co nie jest proste, i gminne publikacje już ogłosiły wielki sukces. W takiej sytuacji mieszkańcy mają prawo oczekiwać absolutnego profesjonalizmu robót i najwyższego poziomu obsługi. Jednak na razie zamiast sukcesu mamy za oknami improwizację, a w urzędzie niejasności finansowe.