ADHD - choroba czy cecha?

(Wspólna Sprawa nr 8)

Większość dzieci, w tym niemowlęta, to osoby niezwykle aktywne. Ciągle są w ruchu, nawet podczas snu, i nie potrafią dłużej skupić wzroku na jednej rzeczy. Ich głowy, stopy i dłonie ciągle się poruszają. Istny żywioł. O ile ich rodzice są w stanie – nie zawsze i z trudem – znieść ten ciągły ruch, to inaczej jest w przypadku opiekunek, pielęgniarek czy przedszkolanek. Ich zadaniem jest przecież opieka nad całą grupą maluchów, co samo w sobie jest już męczące. A jeśli w takiej grupie dodatkowo znajdzie się dziecko, które wymaga większej uwagi i nie pozwala na prowadzenie zajęć, to mamy problem.

Po wyczerpaniu całego zapasu słodyczy, obietnic, a nawet gróźb i kar, opiekunkom pozostaje już tylko skontaktować się z rodzicami i spróbować ustalić czy dziecko np. nie jest ofiarą przemocy domowej. Gdy i ta strategia zawiedzie, starają się przekazać rodzicom porady typu: „Proszę wysłuchać dziecka”, „Powinni państwo być stanowczy” itp. A kiedy okaże się, że żaden z tych sposobów nie przyniósł rezultatu, pozostaje  stwierdzenie, że dziecko jest prawdopodobnie chore na nadpobudliwość psychoruchową z deficytem uwagi, powszechnie zwaną ADHD (z ang. Attention Deficit Hyperactivity Disorder), a rozwiązanie problemu leży na półce w aptece.

Piekło farmakologii

Tym rodzicom, którzy znajdą się na końcu opisanego powyżej, przychodzi przeżyć prawdziwe piekło. Muszą kazać swojemu dziecku łykać różne substancje chemiczne, które zmieniają jego osobowość. Leki wykorzystywane w leczeniu ADHD to w rzeczywistości psychostymulanty. Przykładowo, Concerta (metylofenidat) zawiera pochodne amfetaminy, którą bywalcy „rave parties” znają jako Extasy. Lista działań niepożądanych amfetaminy jest imponująco długa. Powoduje zmiany nastroju, bezsenność, ataki paniki, depresja. Nie leczy zaś podstawowego problemu – ADHD – i nie pomaga pozbyć się go w życiu dorosłym.

ADHD uznano za chorobę neurologiczną. Należy jednak zdać sobie sprawę z tego, że w przeciwieństwie do innych chorób neurologicznych, np. Alzheimera, do zdiagnozowania ADHD nie da się wykorzystać testów psychometrycznych badających parametry biologiczne lub fizykalne (np. MRI mózgu). ADHD jest diagnozowane na podstawie opinii lekarza i w oparciu o wzorzec zachowań „normalnego” dziecka. Objawem mają być np. trudności w nauce, czyli niezdolność do dostosowania się do ograniczeń narzucanych przez system powszechnej edukacji. Niezdolność wynikająca stąd, że dziecko jest w ciągłym ruchu i interesuje się wszystkim, co dzieje się dokoła, zamiast uważnie słuchać nauczyciela.

To nie choroba!

A teraz wyobraź sobie, że nie żyjesz współcześnie, ale 20.000 lat temu w plemieniu łowców-zbieraczy i masz dziecko „chore na ADHD”. Zamiast siedzieć cicho w chacie dziecko bez przerwy chodzi do lasu i zwiedza okolicę. Ma niewyczerpane zasoby energii, od rana do nocy łowi ryby w rzece, wspina się na drzewa, zbiera owoce, kopie ziemię poszukując korzonków albo tropi wszystkie ptaki, zające i warchlaki, które miały nieszczęście zabłąkać się w okolicy. Czy takie dziecko byłoby przekleństwem dla rodziny? Wręcz przeciwnie, rodzice byliby zachwyceni posiadaniem „nadpobudliwego” potomka! Podobnie byłoby w przypadku średniowiecznego wieśniaka i jego rodziny. O brzasku dziecko wstałoby aby wydoić krowy, a o świcie uwijałoby się w stajni dzielnie sprzątając. Później wyszłoby na pole, potem wzięłoby siekierę i porąbało nieco drewna, następnie nabrałoby wody ze studni... i tak dalej, aż do wieczora.

Przez setki tysięcy lat „nadpobudliwe” osobniki były błogosławieństwem dla rodziny, a społeczeństwo doskonale wykorzystywało ich obecność. W końcu tacy ludzie byli naprawdę pożyteczni! Jednakże w dzisiejszych czasach, kiedy dzieci w wieku powyżej trzech lat wtłacza się w rytm nauczania przedszkolnego, a później wczesnoszkolnego, nadpobudliwe maluchy sprawiające wiele problemów swoim nauczycielom okazują się już przeszkodą. Łatwo zrozumieć, że w końcu uznano je za „chore” i postanowiono „leczyć”, de facto po to, aby wtłoczyć w sztywne ramy żłobków, przedszkoli, szkół i ciasnych mieszkań w wielkich miastach. Co gorsza, robi się to na wielką skalę. W Kanadzie pomiędzy rokiem 1990 a 1997 liczba zrealizowanych recept na metylofenidat (Ritalin) wzrosła pięciokrotnie, w latach 2001–2008 uległa podwojeniu. W Stanach Zjednoczonych 15% białych chłopców w wieku 11 lat  jest uznawanych za „chorych” i poddawanych „leczeniu” farmakologicznemu. W Europie Zachodniej ADHD stwierdzono u około 3–5% dzieci.

Czy podawać dzieciom leki, aby miały lepsze oceny?

Na leczenie farmakologiczne swoich pociech bardzo często decydują się rodzice, których dzieci mają złe oceny. Zaniepokojenie rodziców często przenosi się na dziecko, które przyzwyczaja się do zażywania leków, ponieważ poprawiają one – przynajmniej chwilowo – jego zdolność koncentracji. Faktycznie, według informacji uzyskanych od osób uzależnionych na przykład od leku Adderall, lek ten pozwala skupić się i pracować jak super wydajny robot, ale... Ale zażywające go osoby stają się obojętne na potrzeby fizyczne, emocjonalne i społeczne i przestają rozwijać swoje zainteresowania. Stanowi to poważny problem związany z rozwojem dzieci, które zaczęły przyjmować tego typu leki w wieku ośmiu czy dziewięciu lat. Nie wiadomo bowiem, jak wyglądałyby ich zainteresowania czy życie emocjonalne, gdyby leków nie brały.

Oczywiście rozumiem doskonale, że czasy prehistoryczne i średniowieczne są dawno za nami, ale istnieje lepszy od leków sposób na poprawę zachowania dziecka i jego ocen. Należy zastosować odpowiednią dietę, nauczyć dziecko kontrolować emocje i zmniejszyć jego narażenie na toksyny. Jeśli idzie o dietę, coraz częściej naukowcy informują, że dbanie o florę jelitową i dostarczanie organizmowi pożytecznych bakterii znajdujących się w fermentowanych tradycyjnymi metodami produktach (i probiotykach) jest niezwykle ważne dla naszego mózgu, w tym dla naszego samopoczucia i równowagi psychicznej.

Podstawą zdrowa dieta

Dr Natasha Campbell-McBride udowodniła zasadność tej teorii. W swojej klinice w Cambridge (Wielka Brytania) stosowała u dzieci i dorosłych z ADHD i autyzmem, problemami neurologicznymi, psychiatrycznymi, związanymi z układem odpornościowym i trawiennym opracowany przez siebie program odżywiania pod nazwą GAPS (ang. Gut and Psychology Syndrome, zespół jelitowo-psychologiczny). Teorię związaną z GAPS wyjaśniła w swojej książce zatytułowanej „Gut and Psychology Syndrome” (niestety, jeszcze nie przetłumaczonej na język polski).

Także dr Lendon Smith, światowej sławy ekspert w leczeniu ADHD metodami naturalnymi, stwierdził w wywiadzie udzielonym dr. Josephowi Mercoli: „Odkąd lepiej poznałem tajniki odżywiania, zauważam, że stymulanty działają uspokajająco (tak dzieje się w przypadku ADHD), co oznacza, że u nadpobudliwych dzieci występuje niedobór noradrenaliny (hormonu i neuroprzekaźnika) w układzie limbicznym. W takim przypadku pomaga stosowanie odpowiedniej diety oraz jej suplementów, które aktywują enzymy mózgu odpowiadające za wytwarzanie tego neuroprzekaźnika:

● Jeśli dziecko cierpiało na infekcje uszu, zalecam wyeliminowanie nabiału z diety i zamiast tego podaję mu 1000 mg wapnia przed snem. (Dr Mercola uznał wyeliminowanie z diety nabiału za dobry pomysł, jednakże zamiast wapnia sugerował podawanie magnezu, który według niego jest znacznie skuteczniejszy).

● Jeśli dziecko jest nadwrażliwe, podaję magnez. 500 mg to dawka odpowiednia zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych.

● Jeśli dziecko to mały Dr Jekyll i Mr Hyde (cierpi na gwałtowne zmiany nastroju), oznacza to, że ma hipoglikemię i potrzebuje przekąsek podawanych w ciągu dnia.

Dzięki temu będzie w stanie utrzymać odpowiedni poziom cukru we krwi. Należy zwiększyć podawanie białek, a zmniejszyć cukrów. Nie wolno jeść cukru ani produktów przygotowanych na bazie białej mąki.

● Jeśli dziecko nie pamięta snów, należy mu podawać witaminę B6 (50 mg dziennie).

● Jeśli u dziecka wystąpiła egzema lub jeśli jego skóra jest sucha i łuszczy się, do diety trzeba wprowadzić niezbędne kwasy tłuszczowe (omega-3).

● Jeśli dziecko ma podkrążone oczy, oznacza to, że w jego diecie znajduje się jakiś rodzaj pożywienia, którego ono nie toleruje, na przykład mleko, pszenica, kukurydza, czekolada, jajka, cytrusy” .

Inne metody warte wypróbowania

● Zmniejsz ilość spożywanych przez dziecko cukrów (w szczególności fruktozy) lub całkowicie wyeliminuj je z diety.

● Unikaj podawania wysoko przetworzonych produktów, szczególnie zawierających sztuczne barwniki, aromaty czy konserwanty. Dotyczy to również gotowych dań mięsnych czy parówek.

● Zamiast napojów gazowanych dawaj dziecku soki owocowe (świeże, wyciśnięte prosto  z owoców), mleko (najlepiej prosto od krowy choć niekoniecznie ciepłe), wodę lub ziołowe herbaty bez cukru. To niezwykle ważne, ponieważ nieodpowiednie napoje są głównym źródłem fruktozy w diecie naszych dzieci.

● Upewnij się, że w diecie dziecka znajduje się dużo produktów zawierających pożyteczne bakterie (czyli naturalnie fermentowanych lub probiotyków wysokiej jakości).

● Podawaj dziecku dużo produktów zawierających kwasy omega-3, takich jak olej rzepakowy czy tłuste ryby (najlepiej świeże), i upewnij się, że dieta dziecka zawiera kwasy omega-3 i omega-6 w odpowiednich proporcjach.

● Jak najczęściej podawaj ekologiczne warzywa (np. od rodziny czy znajomych ze wsi), dzięki którym możesz zmniejszyć ekspozycję dziecka na toksyny, zwiększając jednocześnie podaż niezbędnych składników odżywczych (witamin i minerałów).

● Zmniejsz w diecie dziecka ilość produktów zbożowych (przede wszystkim pochodzących z pszenicy). Wyroby z mąki pszennej, nawet tej pełnoziarnistej, mogą mieć szkodliwy wpływ na równowagę psychiczną dziecka, ponieważ zawierają dużo aglutyniny zawartej w zarodkach pszenicy (ang. wheat germ agglutinin; WGA), która ma działanie neurotoksyczne. Pszenica jest także inhibitorem serotoniny, neuroprzekaźnika, który wpływa na nastrój i która jest wytwarzana przede wszystkim w jelitach, a nie w mózgu. Można spróbować wyeliminować z diety pszenicę na jeden lub dwa tygodnie i sprawdzić, czy spowoduje to wyraźną zmianę w zachowaniu dziecka.

● Unikaj wszelkich sztucznych barwników.

● Dbaj o to, aby dziecko jak najczęściej spędzało czas na świeżym powietrzu.

● Zachęć dziecko do wychodzenia na słońce, co pozwoli na zachowanie optymalnego stężenia witaminy D w jego organizmie. Naukowcy zaczynają zdawać sobie sprawę z roli, jaką witamina D odgrywa w naszym mózgu. Niedawno odkryto receptowy tej witaminy znajdujące się w rdzeniu kręgowym i ośrodkowym układzie nerwowym. Witamina D może także odgrywać pewną rolę w procesie oczyszczania mózgu z toksyn. Jeśli w Twoim regionie nie można zapewnić odpowiedniej ekspozycji na słońce, podawaj dziecku suplementy witaminy D3.

● Pomóż dziecku w analizowaniu i ukierunkowywaniu emocji. Pomocne będą ćwiczenia relaksacyjne, jednakże możesz też pomóc dziecku własnym pozytywnym nastawieniem. Dr Smith uważa, że rodzice powinni przekazywać dzieciom pozytywne informacje zwrotne przynajmniej dwa razy częściej niż polecenia czy zapytania. Jeśli zaczniesz krzyczeć na dziecko i złościć się na nie, zamiast spokojnie z nim porozmawiać, nie będzie ono w stanie się uspokoić.

● Ogranicz ekspozycję dziecka na toksyczne metale i wyroby chemiczne, zastępując środki higieny osobistej, detergenty oraz środki czyszczące produktami naturalnymi. ● Toksyczne metale, takie jak aluminium, kadm, ołów czy rtęć, znajdują się w tysiącach produktów spożywczych, artykułach gospodarstwa domowego czy wyrobach przemysłowych. Ich obecność w organizmie dziecka może wpływać negatywnie na wiele procesów fizjologicznych, w tym na te związane z jego  samopoczuciem i zachowaniem.