Węgrzy walczą o swoje

(Wspólna Sprawa 2)

W 2004 roku Węgry wstąpiły do Unii Europejskiej. Od 2002 roku na Węgrzech rządziła partia socjalistyczna z tow. Gyurcsánym na czele, który udział w polityce zaczął od członkostwa w Towarzystwie Młodych Komunistów. Za jego rządów miał miejsce rabunek państwa, czyli bezsensowne prywatyzacje (Orbán: „sprzedano wszystko co było gęstsze od powietrza”) i jeszcze głupsze decyzje, szkodliwe dla Węgier, ale i UE, takie jak podpisanie w lutym 2008 umowy o przeprowadzeniu przez Węgry rurociągu South Stream konkurencyjnego wobec gazociągu Nabucco, wtedy priorytetowego projektu UE.

17 września 2006 węgierskie radio ujawniło wypowiedź premiera Gyurcsány’ego z zamkniętego spotkania partii, na którym w szyderczych i cynicznych słowach przyznał się do zakłamywania informacji o stanie węgierskiej gospodarki podczas kampanii wyborczej. Pytanie brzmi: gdzie wtedy była UE? Jak wielka krytyka, czy konsekwencje spadły wtedy na Węgry? Co krzyczeli Cohn-Bendit i jemu podobni? Otóż nie działo się NIC. Wtedy były to wewnętrzne sprawy Węgier. Ale teraz jest inaczej. Według głośnej części UE, dziś na Węgrzech rządy sprawuje krwawa dyktatura, która śmiała… No właśnie, co? Ale może po kolei.

2010 – z lewa na prawo

Na Węgrzech w ciągu ostatnich 22 lat po zmianie ustroju przez 15 lat rządziła lewica. Viktor Orbán w 1993 r. został przewodniczącym partii Fidesz, która pod jego kierownictwem przeszła ewolucję od ugrupowania liberalnego do konserwatywno-ludowego. Kiedy w 2002 r. przegrał wybory i musiał oddać władzę, budżet był w miarę zrównoważony, w kasie zostało kilkaset miliardów forintów nadwyżki. Te pieniądze socjal-liberałowie w ciągu kilku pierwszych miesięcy wydali na realizację wyborczej obietnicy: podniesienia pensji wszystkim urzędnikom o 50 procent! Kiedy ta rezerwa się skończyła, żeby dalej realizować obietnice wyborcze zaczęto brać pożyczki.

W 2002 r. zadłużenie Węgier było o parę miliardów dolarów mniejsze niż po zmianie ustroju, ale socjaliści zaczęli prowadzić swoją politykę zaciągając kredyty na Zachodzie, co doprowadziło do podwojenia zadłużenia. Sytuacja, którą zastał zwycięski Fidesz wraz Chrześcijańsko-Demokratyczną Partią Ludową w 2010 roku, była tragiczna. Węgry stały na skraju bankructwa. Trzeba było zaraz przyjąć inną filozofię rządzenia.

Czas patriotów

Starano się rozruszać węgierską gospodarkę. Posunięcia, które trzeba było zrobić, uderzały w banki i instytucje finansowe, w sieci handlowe, firmy telekomunikacyjne i energetyczne, czyli sektory zdominowane przez obcy kapitał. W sytuacji, gdy gospodarstwo przeciętnego Węgra nie wytrzymywało już obciążeń i dalsze zaciskanie pasa wydawało się niemożliwe, firmy te osiągały ogromne zyski. Wtedy Orbán powiedział: wypada, żebyście wzięli udział w ponoszeniu ciężaru kryzysu. W ten sposób rząd zaczął bronić interesów państwa przeciw Brukseli, bankom i MFW.

Objęcie wysokimi podatkami tych sektorów oraz zamrożenie kursów walut, w których spłacane są kredyty, spowodowało opór wpływowych kół międzynarodowych. Niewątpliwe naruszenie interesów zachodnich banków oraz innych firm przyczyniło się do ukształtowania złego obrazu obecnych władz wśród zagranicznych instytucji finansowych. Krytycznie odebrano patriotyczną politykę finansową rządu, decyzje dużych banków wywarły spory wpływ na finanse Węgier, do gry włączyła się też UE. Jej zdaniem nowelizacja węgierskiej konstytucji, która weszła w życie 1 stycznia 2012, jest sprzeczna z traktatem o UE.

Co nie podoba się w konstytucji

Nowa konstytucja przeszła w węgierskim parlamencie głosami konserwatywnej partii Fidesz. Aby ją zmienić, rząd najpierw wysłał 8 mln listów do obywateli, od 1 mln dostał odpowiedź. Poprzednia konstytucja była napisana w 1949 roku w duchu stalinowskim. Potem były różne poprawki, ale do 1989 r. była tak samo komunistyczna. Po pierwszych wolnych wyborach szybko powstała odpowiednia ustawa, potem jeszcze jedna. I obie wkrótce sąd konstytucyjny unieważnił odwołując się do tego, że "biedni" aparatczycy i avosze (od AVH – węgierski UB), którzy zabijali i wyrywali paznokcie, działali zgodnie z obowiązującym wówczas prawem! A poza tym w państwie prawa ustawy nie mogą działać wstecz, a więc nie było innego wyjścia, niż zastosować znaną też Polakom „grubą kreskę”.

Po zmianie ustroju wprowadzono do konstytucji jedynie drobne poprawki, które uczyniły ją ledwo do przyjęcia w demokratycznym państwie prawa. A w dopisanej preambule zaznaczono, że jest tylko przejściowa i czym prędzej należy zastąpić ją nową. To "czym prędzej" trwało 20 lat, bo nigdy nie było takiej zgody, żeby uzyskać do tego wymaganą kwalifikowaną większość w parlamencie.

W 2011 r. wreszcie powstała sytuacja, w której można było przyjąć nową konstytucję. Znaczna część społeczeństwa węgierskiego od 20 lat oczekiwała, że wszelkie zbrodnie komunistyczne zostaną rozliczone. W nowej konstytucji wprowadzono zapis, że są one zbrodniami przeciwko ludzkości, a więc stworzono prawną podstawę do ich ścigania. W grudniu przyjęto poprawki uznające w ogóle ustrój komunistyczny za zbrodniczy, a partię komunistyczną za organizację przestępczą. Na Zachodzie, i niestety w Polsce, w niektórych mediach tłumaczy się, że to partię socjalistów uznano za zbrodniczą, co spowodowało wściekłość tzw. „postępowej” części UE. A jest to nieprawda. Węgierska Partia Socjalistyczna (MSZP) w swoim statucie sama deklaruje, że jest spadkobiercą Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (MSzMP).

Komu służy bank

Jednak najważniejszym zarzutem wysuwanym przez UE w stosunku do Węgier jest wprowadzenie do konstytucji przepisów ograniczających kompetencje banku centralnego. Główny zarzut UE i MFW, jakoby rząd odbierał bankowi centralnemu niezależność, jest fałszywy. Zmieniono liczbę i sposób mianowania dwóch zastępców prezesa oraz powiększono Radę Monetarną (odpowiednik RPP), dając prawo wyznaczania nowych członków parlamentowi. To nie są istotne zmiany. Trudno mówić o zmniejszeniu niezależności banku. Ktoś przecież musi obsadzać te stanowiska. Nie ma jakichś "europejskich standardów", które określają, że np. rząd może mianować tylko 30 proc. składu Rady Monetarnej banku centralnego, i jeśli obsadza większą liczbę członków, jest to już zbytni wpływ rządu.

Krytykom rządu w rzeczywistości chodzi o utrzymanie wpływu na bank centralny, którym kieruje szef wybrany jeszcze przez poprzedni, socjalistyczny gabinet. Dlatego dochodziło do sporów między nim a obecnym rządem - głównie z powodu restrykcyjnej polityki banku centralnego (utrzymywanie stóp procentowych na wysokim poziomie podnosi koszt obsługi długu). W dodatku ostatnio mocno spadła wartość węgierskiej waluty, co jeszcze bardziej podniosło koszt obsługi długu. Wysokie stopy procentowe zmniejszają tempo rozwoju gospodarki. Tymczasem bank centralny w ostatnich kilku miesiącach już dwukrotnie je podnosił. Dlatego walka banku centralnego z rządem jest tak naprawdę walką z interesem całego kraju. Prawda jest taka, że węgierski bank centralny służy tylko interesom międzynarodowych kręgów finansowych.

Za zamach na niezależność banku uznano także obniżkę pensji jego prezesa. Trzeba wiedzieć, że do tego czasu zarabiał, w państwie zagrożonym bankructwem, dwa razy tyle co prezes amerykańskiego FED-u! Rząd Orbána chciał zmniejszyć różnice w wynagrodzeniach szefa banku centralnego i szefów innych instytucji oraz firm państwowych. Chodziło tu również o oszczędności. Zmiany te zostały wprowadzone już w 2010 roku.

Pułapka franka

W 2011 rząd zamroził kurs franka. Nastąpiło to w dramatycznej sytuacji, która dotknęła kilkaset tysięcy ludzi (z rodzinami ponad milion, na 10 mln mieszkańców). Od połowy 2000 r. socjalistyczne rządy wręcz nakłaniały do brania kredytów, wówczas tanich, w walutach obcych. Przymknięto przy tym oczy na to, że banki mogły zawierać umowy z klientami z klauzulą wprowadzenia jednostronnych zmian w umowie. Skutek był taki, że przeciętny Kowalski na Węgrzech, czyli Kovacs, który kupił sobie mieszkanie za kredyt w wysokości 10 mln forintów (140 tys. zł) nie był w stanie go spłacać przy rosnącym kursie franka szwajcarskiego. Po spłacie 8 mln jego mieszkanie zabierał bank za niską, bo kryzysową cenę, a po odliczeniu wszystkiego wciąż pozostało mu do spłacenia 15 milionów! W pewnym momencie już prawie nikt nie mógł spłacać tych kredytów. Ani obywatele, którzy kupili sobie mieszkania, ani małe firmy finansujące swój rozwój.

Rząd Orbána chciał ratować tych ludzi i stąd decyzja o zamrożeniu franka szwajcarskiego. Przy tym kursie instytucje finansowe wciąż nie traciły, ale musiały zrezygnować z superprofitów. Finansjera dostała histerii, a ponieważ ma ogromną władzę, poruszyła UE i MFW. Rząd węgierski nie zdawał sobie do końca sprawy, że dojdzie do tego, iż wszyscy się na niego rzucą. W obecnej sytuacji, stojąc wobec szantażu, Węgry będą pewno musiały wycofać się z niektórych bardziej radykalnych rozwiązań, w tym usztywnionego kursu franka. Wygląda na to, jakby UE i MFW zależało na bankructwie Węgier.

Uzdrowienie sądownictwa

Następnym punktem zapalnym stała się reforma wymiaru sprawiedliwości. Zastrzeżenia UE budzą nowe przepisy. Właściwym celem zmian w sądownictwie jest usprawnienie funkcjonowania sądów i przyspieszenie prowadzenia spraw toczących się bardzo długo. Temu służy zmiana granic administracyjnych. Dotychczas sędziowie z Budapesztu byli obciążeni znacznie większą liczbą spraw niż ich koledzy w innych rejonach kraju. Prawo bowiem przewidywało, że sprawa musiała być rozpatrywana w miejscu zamieszkania czy siedziby firmy, która kierowała sprawę do sądu, a na Węgrzech zdecydowana większość firm ma siedzibę w stolicy.

W myśl nowych przepisów więcej spraw będzie mogło się toczyć w innych miastach kraju. Zmiany pozwolą na większą niezależność wszystkich sędziów. Obniżenie wieku emerytalnego sędziów i prokuratorów do 62 lat przyspieszy wymianę kadr w skostniałych i upolitycznionych strukturach.

Komisarze kontratakują

Duża część zastrzeżeń przeciwko Węgrom jest formułowana w sposób bardzo ogólny. Na przykład w zachodnich mediach zarzuca się rządzącym nacjonalizm i chęć zawłaszczania kolejnych urzędów. Część polityków, jak np. Hillary Clinton (w niektórych kręgach zwana „kłamczuchą”) czy Alain Juppe (socjalista), ale także duże media, np. "New York Times”, zarzucają obecnym władzom, że wprowadzając zmiany łamią "zasady europejskie". Te oskarżenia są właściwie dokładnym powtórzeniem zarzutów stawianych rządowi przez jego lewicową opozycję (np. list-donos do UE 13 anonimowych węgierskich „intelektualistów”). Jednak powtarzając te zarzuty zachodni politycy i media nie mają wiedzy o rzeczywistych efektach wprowadzanych zmian.

Komisja Europejska zagroziła węgierskiemu rządowi podjęciem kroków prawnych. Viktor Orbán w ramach procedury karnej wszczętej przez Komisję dostanie miesiąc, by ustosunkować się do rzekomych nieprawidłowości, i już teraz wiadomo, że rząd węgierski jest skłonny do negocjacji przepisów odnoszących się do ochrony danych osobowych i kompetencji banku centralnego.

Czy Węgrzy się obronią?

No proszę…. taka awantura tylko dlatego, że Węgry chciały stać się normalnym europejskim krajem o chrześcijańskiej kulturze, uznającym wszelkie klasyczne wartości demokracji. Że chciały prowadzić w miarę suwerenną własną politykę, swobodnie wybierać partnerów, sojuszników, przynależność, itd. bez żadnego politycznego, finansowego czy innego przymusu, który jest sprzeczny z żywotnymi interesami narodu.

Niestety, polityka jest sztuką osiągania rzeczy możliwych, a więc taki niewielki kraj jak Węgry, członek UE, niezależność ma jakby „troszeczkę” ograniczoną. Z majątku państwowego właściwie została Węgrom ziemia uprawna i największy w Europie zapas słodkiej wody, co niebawem będzie pewnie bardziej wartościowe od złota. W ostatnim roku rządzenia socjalistów i liberałów już zaczęto poważne przygotowania do sprzedaży nawet i tych zasobów. Jeśli zostaną sprzedane, 10 milionów Węgrów niedługo będzie żyć w wynajętych domach, na cudzych warunkach, w których ktoś obcy będzie decydować, jak mają żyć, jakie opłaty ponosić i za ile kupić szklankę wody. Grekom też cynicznie powiedziano, żeby sprzedali swoje wyspy. Polacy powinni być szczególnie zainteresowani powodzeniem węgierskiego sprzeciwu, bo gdyby w tym artykule słowo „Węgry”, zamienić na słowo „Polska”, prawie wszystko by się zgadzało.

 

NASZ CYTAT

  • kraju_Polan

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rekonstrukcje.jpg - 143.79 kb

 

 

 

 

 

DOBRE STRONY

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 547 gości oraz 0 użytkowników.

Dziś 9

W tym miesiącu 546

Od początku 113604