Pawiem i papugą?

(Wspólna Sprawa 14)

Dorobek Fryderyka Chopina jest brylantem w koronie kultury światowej. On nie wziął się znikąd. To Mazowsze, i to tak bliskie geograficznie naszej Gminie Izabelin, było jego inspiracją w postaci ludowych pieśni i tańców. Potem, gdy Chopin tęsknił za Ojczyzną, ten skarb stał się źródłem arcydzieł zachwycających cały świat, od Europy przez Amerykę do Chin i Japonii.

Czasem warto spojrzeć na rzeczywistość świeżym okiem. Włączam radio. Mnóstwo stacji radiowych w paśmie UKF, prawie wszystkie nadają utwory z obszaru anglojęzycznego. Co powiedzielibyśmy, gdyby w kraju A nadawano w radiu niemal wyłącznie piosenki w języku kraju B, niezrozumiałym dla 95% mieszkańców kraju A? Ja bym powiedział, że kraj A na dłuższą metę już przepadł w sferze ducha. Kiedyś do Izabelina przyjechał prof. Richard Bader, znakomity chemik teoretyk, sława światowa. Opowiadał, że w hotelu włączył radio, bo chciał posłuchać muzyki polskiej, ale nigdzie jej nie znalazł. Inne narody są ciekawe tego, co Polskę wyróżnia, co jest nasze, oryginalne, a nie tego, co jest takie samo jak u nich. Gdyby zgadywać, z jakimi krajami Polska sąsiaduje sądząc po utworach muzycznych w radio i TV, to okazałoby się, że z USA i Wielką Brytanią. Według tego testu inne kraje chyba na naszej planecie nie istnieją.

Tak naszymi rękami realizuje się globalizacja kultury. W polskiej puli genowej musi być sporo genów pawia i genów papugi. Przypomnijmy sobie, co o Polsce pisał Juliusz Słowacki: „pawiem narodów byłaś i papugą...” Gdy w wieku XVIII Polak wyjeżdżał do Francji, to wracając nosił się z francuska, a jeśli do Turcji, to obowiązkowo po turecku, byle tylko nie po polsku. Pytam prostego człowieka z Mazowsza, jaką muzykę lubi, a on mi mówi, że heavy metal. Co zrobiliśmy z tym źródłem bogactwa, z którego czerpał Fryderyk Chopin? Czy czasem nie wyrzuciliśmy tych diamentów na śmietnik, a wzięliśmy w zamian błyskotki z PCV?

Rozumie te sprawy taki mistrz, jak Goran Bregović. On wie, skąd pochodzi siła oddziaływania, autentyczność i oryginalność. Powiedział, że skoro jesteśmy Słowianami, to nie wierzy, że nie odpowiemy emocjonalnie na jego rytmy inspirowane kulturą ludową. I rzeczywiście, potrafi stworzyć dzieła rezonujące w sposób naturalny z naszą psychiką. Test na mnie: mam na płycie przemieszane utwory Bregovića i polskiej piosenkarki Kayah (wszystkie śpiewa Kayah). Słuchając klasyfikuję każdy utwór: ten dobry, tamten nieudolny. Patrzę na opis płyty. Dobre: Bregović, Bregović, Bregović... Nieudolne: nasza, nasza, nasza...

W Polsce kwitnie ostatnio ludowa muzyka... celtycka. Słyszałem, jak zafascynowany nią polski artysta opowiadał o pradawnym osadnictwie celtyckim na obecnych terenach polskich. Chyba czułem w jego głosie wzruszenie. Jasne, że najcenniejsze rzeczy powstają na skrzyżowaniu kultur i dlatego cenię m.in. odważne zakopiańskie reggae, ale u nas najczęściej to nie żadne skrzyżowanie tylko jakiś gen papuzi: wszystko, byle nie swoje. Gdy widzę migawki z festiwali kultury ludowej w Hiszpanii, Walii, Rumunii, w sumie cieszę się, bo jeśli Polacy zapomną o swojej kulturze, to niech chociaż przetrwa autentyczna kultura ludowa innych, także celtycka, a nawet celtycka... u nas. To też nasze europejskie dziedzictwo, a poza tym pieśni i tańce Celtów są ładne. Tylko czy nic już po naszym własnym bogactwie nie zostanie?

Teraz o gminie. Czy gmina może prowadzić politykę kulturalną? Może i powinna. Czy polityka kulturalna powinna być pasywna, tzn. polegać na stwarzaniu możliwości (sala, grupy zainteresowań, próby, występy, itp.), a mieszkańcy niech sobie tworzą wedle swojego gustu? Moim zdaniem po części tak, ale obok tego powinna istnieć bardzo ważna aktywna polityka kulturalna. Na naszym terenie jest tej miejscowej, etnicznej kultury bardzo, bardzo mało. Tym pilniej i tym mocniej powinniśmy ją pokazywać i wspomagać, także współpracując z innymi gminami.

Jak? Po pierwsze, nie zapominać o „Mazowszu” (to nie tylko wizytówka Polski, ale i Mazowsza) i innych zespołach ludowych, zapraszać je i dobrze płacić, aby miały za co funkcjonować i aby poszedł sygnał, że są cenione. Po drugie, fundować jakiś rodzaj stypendiów dla twórców. Stypendia mogą czekać, bo twórców może nie być, ale spokojnie, jeśli będziemy konsekwentni, pojawią się. Po trzecie, na naszym terenie mamy architektoniczny relikt: pewien ludowy typ architektury. Są w nim charakterystyczne ozdobne elementy szczytu domu. Jeszcze chwila, a pozwolimy im zginąć na naszych oczach. Wiem to dobrze, bo obfotografowałem je w 2003 roku, a teraz kilka z nich już zniknęło. Można np. obniżyć opłaty przy wydawaniu pozwolenia na budowę, jeśli projekt zawiera taki element, czy zastosować ulgę innego rodzaju. Po czwarte, nauczyciel szkoły w Izabelinie pan Gładek opowiadał mi kiedyś, że ma kolekcję znalezisk numizmatów z Truskawia przyniesionych przez uczniów. Te czy podobne znaleziska, zamiast zamknąć w szufladzie, można eksponować. Są wyjątkowe, stare, autentyczne i stąd. To wszystko  kosztuje, ale w skali gminy tylko trochę, naprawdę niewiele. Gdy kiedyś będziemy już bardzo bogaci, dogłębnie skomputeryzowani i całkiem podobni do innych, może zostać nam w sercu pustka, nuda i pytanie skąd jesteśmy i kim byli dawni mieszkańcy tych ziem. Wtedy może być za późno i mogą nie pomóc już nasze pieniądze.

Nie pochodzę z Mazowsza, moją małą Ojczyzną jest Podkarpacie. W 350-letnim liceum w Rzeszowie miałem szczęście spotkać wspaniałych nauczycieli. Jeden z nich, prof. Władysaw Długosz, prowadził badania naukowe, zbierał pieśni, baśnie, relacje wojenne. Wiedział, że jeśli tego nie zrobi wtedy, to te skarby mogą przepaść. Dorobek skromnego prowincjonalnego nauczyciela to ponad 800 takich dzieł. Na spotkania z miejscową kulturą zabierał do pobliskich wsi nawet takich mieszczuchów jak ja. Grały ludowe zespoły. Wzruszony niespodziewanym pięknem i bogactwem miałem łzy w oczach. Te wzruszenia zapadły głęboko i gdy kiedyś dzięki staraniom naszej gminy mogłem oglądać i słuchać „Mazowsza”, wzruszenie powróciło. Pamiętam jeszcze większe wzruszenie, gdy, spragniony dawno niewidzianej Polski, byłem na występie „Mazowsza” w Paryżu. Jestem więc przykładem tego, że przemyślana działalność jednego człowieka może kogoś uczulić na wartości rodzimej kultury. Na pewno jest takich bardzo wielu. (fot. archiwum autora)

 

NASZ CYTAT

  • kraju_Polan

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rekonstrukcje.jpg - 143.79 kb

 

 

 

 

 

DOBRE STRONY

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 35 gości oraz 0 użytkowników.

Dziś 19

W tym miesiącu 723

Od początku 113781