Sześciolatki – towar I klasy

Już niedługo prowadzony będzie nabór dzieci do szkół na rok 2013/2014. Wcześniej zwany był "zapisem" obecnie "rekrutacją". Słowo "rekrutacja" brzmi twardo niczym tupot żołnierskich butów. Wzbudza też inne, cięższe gatunkowo skojarzenia. Wszak zapisują dziecko do szkoły rodzice, rekrutują zaś władze państwowe. Czy edukacja dzieci nie zaczęła wymykać się rodzicielskiej jurysdykcji? Prześledźmy problem na przykładzie głośnej sprawy tzw. obniżenia wieku szkolnego uczniów.

Obowiązkowe przeniesienie sześciolatków z przedszkoli i zerówek szkolnych do klas pierwszych szkół, jakie zafundowała społeczeństwu minister K. Hall, znajdzie swój finał we wrześniu przyszłego roku. Rodzice nie będą już mieli wyboru. Wszystkie sześciolatki zasiąść mają w ławkach szkolnych pod groźbą nie realizowania obowiązku szkolnego. Skutki tej zmiany będą daleko poważniejsze niż smutna konieczność przebywania malucha w nieprzyjaznych mu szkolnych murach. To nie tylko niedostosowane toalety, wysokie wieszaki w szatniach, brak ciepłych posiłków i miejsc zabaw w wielu szkołach w Polsce, nie tylko konieczność przebywania w świetlicach z tłumem dzieci starszych – te trudności miną po roku lub dwóch. Na zawsze pozostanie jednak niedouczenie, a często i zrodzona z nieprzyjemnych doświadczeń niechęć do nauki.

Wcześniej czy krócej?

Wprowadzona reforma edukacji przesuwa egzamin maturalny z 19 na 18 rok życia pozbawiając Polaków jednego roku kształcenia ogólnego. To oczywiste, że treści programowych likwidowanej klasy maturalnej dla 19-latków w żaden sposób nie zastąpi rok kształcenia 6-latka, które i tak realizowane było do tej pory pod nazwą "obowiązkowe roczne przygotowanie przedszkolne", bądź w szkole pod nazwą "oddział zerowy". Wprowadzone niedawno obowiązkowe kształcenie przedszkolne 5-latka pozostanie z racji wieku dziecka, tak jak dawniej, edukacyjną zabawą, która z powodu rzadkiej sieci przedszkoli w Polsce rozgrywać się będzie często w nieodpowiedniej ku temu szkolnej scenerii. Jak widać, pod obecnym hasłem "obniżenie wieku szkolnego" kryje się w rzeczywistości skrócenie okresu nauczania w szkole polskiej. Młodzi Polacy będą o rok wcześniej wchodzili na rynek pracy, ale będą gorzej przygotowani do konkurowania na tym rynku.

O zmianach programowych

Obniżenie wieku kształcenia pociągnęło za sobą konieczność przebudowy programów nauczania na wszystkich etapach edukacji „tak, aby treść i sposób kształcenia były przystosowane do możliwości ucznia związanych z etapem jego rozwoju" (z komunikatu MEN, 2008 r.). Rozumiane w ten sposób zmiany programowe stanowią w praktyce ograniczanie treści idące w parze z ich infantylizacją. Przeżywamy w Europie kryzys pedagogiki jako nauki, a w kryzysie tworzą się różnorodne mity. Jednym z nich jest twierdzenie, że w dobie pełnego dostępu ucznia do internetowej informacji mało istotne są treści nauczania i obojętny jest materiał tematyczny, na którym uczymy czytać, liczyć, tworzyć, a zadaniem szkoły jest skupienie się na kształceniu tzw. kompetencji kluczowych – czytaniu ze zrozumieniem, pozyskiwaniu i przetwarzaniu informacji, rozumowaniu, współdziałaniu w grupie, itp. Nie ujmując nic kompetencjom kluczowym należy zauważyć, że mit o nieważności nauczanych treści poczynił duże spustoszenie w programach kształcenia krajów Zachodu, szczególnie w USA.

Gorzej na starcie

W roku 2007 Akademia Świętokrzyska zrealizowała w ramach projektu unijnego ogólnopolskie badania "Dziecko sześcioletnie u progu nauki szkolnej". Objęły one 6-latków z zerówek szkolnych i z przedszkoli. Raport z badań ukazał zdecydowaną przewagę 6-latków z przedszkoli nad tymi ze szkół. Przedszkolaki były aktywniejsze, cechował je wyższy poziom rozwoju umysłowego, uzyskiwały lepsze wyniki w przygotowaniu do czytania, pisania, liczenia oraz w rozumowaniu. Intensywniej rozwinęły zdolności poznawcze, analizę i syntezę słuchową i wzrokową. Wykazywały też wyższe poczucie kontroli wewnętrznej, potrafiły lepiej dbać o porządek, sprawniej posługiwały się przyborami szkolnymi i lepiej o nie dbały. Nawiązywały łatwiej kontakt z innymi, były bardziej opiekuńcze, potrafiły lepiej oceniać zachowania rówieśników. Nie były uległe ani zbyt ciche, poprawnie wykonywały polecenia, częściej wykonywały zadania bez pomocy, wykazywały większą wytrwałość i większe zainteresowanie, lepiej koncentrowały uwagę, były bardziej pewne swojej decyzji. Przewaga dzieci ze szkolnych zerówek uwidoczniła się tylko w jednej dziedzinie – wykazywały one wyższy poziom umiejętności ruchowych w zakresie rzutów i chwytów. W badaniach o łącznym koszcie 8,5 mln zł partycypowało Ministerstwo Edukacji Narodowej. Wyniki dały ministrowi mocną podstawę do starań o rozwój edukacji przedszkolnej 6-latków zamiast zerówek. Decyzja minister Hall była przeciwna. Przeniesienie dzieci z przedszkoli do szkół pogorszyło, a nie poprawiło szkolny start 6-latka.

Gorzej na finiszu

Wyniki badań porównawczych PISA (Programu Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów)przyjmowane za wskaźnik jakości edukacji są szeroko znane. Młodzi Polacy plasują się na średniej pozycji. Mało kto zauważa jednak, że testom poddawana jest młodzież w wieku 15 lat, a dla jakości edukacji najważniejsze jest to, co rozgrywa się na jej finiszu. W większości krajów rozwiniętych nauczanie szkolne prowadzone jest do 18-19 roku życia, jednak obowiązek szkolny kończy się już w wieku 16-17 lat. Spory procent uczniów "wypada" wówczas z systemu szkolnego i idzie do pracy. Polska ma przedłużony do 18 lat obowiązek kształcenia, co wyróżnia ją jako kraj, w którym aż 91,7% uczniów kończy szkoły ponadgimnazjalne (unijny cel to 85%, zaś średnia dla Europy wynosi zaledwie 78%). Jeśli informację tę zestawimy z faktem kończenia do tej pory liceum przez polskich uczniów w 19 roku życia, to łatwo będzie zrozumieć, skąd brało się dotychczasowe uznanie krajów zachodnich dla wykształcenia Polaków. Rezygnacja z tego atutu jest poważną i niepowetowaną stratą dla polskiej oświaty.

O przewadze przedszkola nad szkołą

Przeciwko posłaniu 6-latków do szkół wypowiadali się pracownicy nauki i eksperci, psychologowie i pedagodzy szkolni. Z racji wiedzy i doświadczenia powinni mieć poważny wpływ na decyzje MEN, nie byli jednak pytani o zdanie. Wielu z nich publikowało zatem swoje wypowiedzi na portalach internetowych, np. prof. Danuta Waloszek z Akademii Pedagogicznej w Krakowie:

„Polska psychologia i pedagogika zajmujące się wartościową edukacją dla dzieciństwa jasno i klarownie przedstawiają podstawowe argumenty, spójne z ogólnoeuropejskimi:

1. Dzieciństwo jest wypełnione największą ilością okresów tzw. krytycznych dla całości życia, czyli takich, które już nigdy się nie pojawią, np. w zakresie zaufania, przywiązania, gramatyzacji mowy, nauki języka (także obcego), pamięci, wyobraźni bez której planowanie jest niemożliwe, itd.

2. Dzieciństwo przedszkolne jest najważniejsze dla kształtowania tożsamości, dla rozpoznawania mechanizmów zachowań społecznych.

3. Dzieciństwo przedszkolne jest najważniejsze dla kształtowania emocjonalności, bez której nie ma sprawności w uczeniu.

4. Dzieciństwo przedszkolne daje jedyne szanse uczenia się przez człowieka, dokonywania wyborów w różnych zakresach.

Wszystko to dokonać się może jedynie w zabawie, przez zabawę i dla zabawy, która wymaga specyficznych warunków materialnych, społecznych, emocjonalnych. Takich warunków nie ma w żadnym razie w szkole, która organizowana jest wedle paradygmatu masowości, unifikacji form i uniwersalizacji treści kształcenia. Dzieci do 6 roku życia są rozwojowo nieprzygotowane do wejścia w przestrzeń społeczną. Z trudem wchodzą w przestrzeń publiczną w przedszkolu - przychodzą ze środowiska rodzinnego, zdominowanego emocjonalnie. Muszą uczyć się zupełnie nowych relacji, regulatorów, rozpoznawać siebie jako jednostkę społeczną. Dzieci są zbyt wrażliwe i delikatne by mogły sprostać czasami bezwzględnej walce o miejsce w społeczności szkolnej. Osobiście jestem głęboko zaniepokojona manipulacją dzieciństwem i dzieckiem, zarządzaniem jego osobą bez uwrażliwienia na możliwości rozwojowe. Może stać się tak, że uzewnętrzniana bardzo wyraźnie potrzeba uczenia się zostanie zagłuszona na całe życie.”

Tropem "standardów europejskich"

Obniżenie wieku szkolnego uzasadnione zostało przez MEN "potrzebą dostosowania polskiego systemu szkolnictwa do standardów europejskich". Problem w tym, że... nie ma takich standardów. Większość krajów Europy rzeczywiście prowadzi kształcenie ogólne młodzieży w przedziale wiekowym 6-18 lat. Jednak nie jest to normą. W Danii, Szwecji, na Litwie, w Estonii czy w Finlandii przedział ten jest taki jak był do tej pory w Polsce, czyli 7-19 lat. I to właśnie z Finlandii próbuje się dziś czerpać wzorce, bo szkoła fińska przoduje w osiągnięciach edukacyjnych. Krajami, które z kolei najsilniej obniżyły wiek obowiązku szkolnego, są: Anglia (5-18 lat) i Irlandia Płn. (4 lata). Uproszczeniem byłoby twierdzenie, że stanowi to przyczynę obserwowanej obecnie recesji brytyjskiego szkolnictwa publicznego, niemniej podążanie przez Polskę anglosaskim śladem jest mocno ryzykowne.

Sześciolatek - towar I klasy

Występując z pozycji dobra ucznia i właściwej jego edukacji nie da się zrozumieć dlaczego władze zrezygnowały z przedziału nauczania 7-19 lat, poprzedzonego obowiązkowym wychowaniem przedszkolnym 6-latków. Na sprawę trzeba więc spojrzeć z pozycji gospodarczo-finansowej. 6-latek jest cenny jako potencjał ekonomiczny. I nie chodzi tylko o powszechnie znany fakt, że wchodząc o rok wcześniej na rynek pracy nasze dzieci będą miały zasługę w ratowaniu budżetu ZUS-u. Już dziś mogą ratować budżety samorządów. Aby tak się stało trzeba tylko wykonać prosty zabieg – przesunąć 6-latki z zerówki do klasy pierwszej. Dziecko w zerówce, tak jak i w przedszkolu, utrzymuje gmina, zaś na ucznia klasy I gmina otrzymuje subwencję z kasy państwowej. Kasa państwowa też zaoszczędzi w przyszłości na wprowadzonej zmianie. Wszak kształcenie 6-latka jest znacznie tańsze niż kształcenie usuwanego z systemu 19-latka. Władze gmin są zatem obok ministerstwa głównymi propagatorami reformy obniżenia wieku szkolnego.

Kampanie propagandowe przetoczyły się przez większe miasta Polski. Z marnym skutkiem. W 2009 roku zaledwie 6,6 % rodziców 6-latków posłało swoje pociechy do klas pierwszych szkół. Likwidacja przez samorządy oddziałów dla dzieci sześcioletnich w przedszkolach i ograniczenie oddziałów zerowych w szkołach utrudniły jednak rodzicom prowadzenie tego jawnego protestu w latach następnych. Wraz z ostatnią reformą zaufanie do polskiej edukacji zostało w społeczeństwie mocno zachwiane. Rząd i samorząd zadbali pospołu o to, by 6-latek skutecznie spełnił swój obywatelski obowiązek ratowania finansów. Rodzice boleśnie odczuli na sobie i rodzinie bezwzględność działania władz. Ich walka wciąż jednak trwa. Wszak chodzi o największe ich dobro, o dzieci. Aktualnie na portalach internetowych stowarzyszeń rodziców www.ratujmaluchy.pl i www.rzecznikrodzicow.pl prowadzona jest akcja zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawach oświaty. Należy życzyć sukcesu.

(fot. S. Ciborowski)

 

NASZ CYTAT

  • kraju_Polan

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rekonstrukcje.jpg - 143.79 kb

 

 

 

 

 

DOBRE STRONY

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 1711 gości oraz 0 użytkowników.

Dziś 8

W tym miesiącu 712

Od początku 113770