Polskie drogi w Izabelinie

Roman Wajda

(Wspólna Sprawa 12)

 

 

 

Od wielu lat mieszkam w Izabelinie, moja żona pochodzi z Sierakowa. W naszej gminie pracowałem też w różnych firmach, ostatnio w Truskawiu, więc wszyscy mnie tu znają. Postanowiłem zabrać głos, bo widzę dookoła wiele nieprawidłowości. Najbardziej boli mnie podejście władz gminy do ludzi.

Kiedy budowano ulicę, która rzekomo miała zahaczać o moją działkę, koparka po prostu wjechała na mój teren i zaczęła roboty kiedy nikogo nie było w domu. Nie pytali mnie w ogóle o zgodę. Kiedy poszedłem do gminy grozili mi aktem wywłaszczenia, a wicewójt nie chciał ze mną rozmawiać tylko wypraszał z gabinetu. Tak traktowano człowieka. Musiałem zaangażować prawnika i dopiero dzięki jego interwencji nie zabrano mi ziemi.

Teraz na nowych ulicach buduje się od razu infrastrukturę, a na tej naszej od 28 lat nie ma wodociągu ani kanalizacji i nie zapowiada się, że będą. A tyle pisali o tych sukcesach kanalizacji za pieniądze unijne. Jednym zrobią, drugim nie. Dla jednych są możliwości, dla drugich nie ma. My mamy na ulicy tylko dziury i ciasnotę, bo nawet słupy energetyczne są tak postawione, że przeszkadzają. Raz na rok gmina próbuje te dziury załatać, ale wyrównywarka przejedzie ze dwa razy i po miesiącu jest jak było. Jakiś czas temu przyjechała, stanęła i stoi. Jak już postała dłużej, idę i patrzę. W środku pracownik leży i śpi, a dniówka leci. Poskarżyliśmy się w urzędzie, ale tam powiedzieli, że to nie ich sprawa, tylko Mokrych Łąk. W końcu wyrównali, ale od razu zaczęło padać i za dwa dni były te same doły.

Jestem człowiekiem ciężkiej pracy i nie mogę patrzeć na takie odwalanie roboty za publiczne pieniądze. Pracowałem czterdzieści lat, w tym na kolei jako maszynista. Kiedy pojawiły się kłopoty ze zdrowiem jeszcze trzy lata jeździłem lokomotywą w Hucie Warszawa. Potem imałem się różnych zajęć. W Izabelinie ustawiałem billboardy w pierwszych wyborach samorządowych, w Babicach ozdabiałem ulice na Boże Narodzenie. Babice są na pewno bardziej zadbane niż Izabelin. Muszę przyznać, że tam ludziom zależy na pracy i urzędnicy dbają o pracownika. W naszym urzędzie kiedyś potrzebowałem zaświadczenie o działalności gospodarczej. W pokoju trzy urzędniczki piły kawę, chichotały i powiedziały, że mam przyjść za trzy dni. Jestem prosty człowiek, nie wytrzymałem i tak na nie huknąłem, że zaświadczenie było za pięć minut.

Interesują mnie ludzie, na których pracuję i płacę podatki. Władzę trzeba kontrolować, trzeba patrzeć jej na ręce, bo ryba psuje się od głowy. Nie tylko w naszej gminie, ale w całej Polsce. Dokładnie obserwuję wydarzenia w kraju. Przemysł, ziemia, banki – wszystko wyprzedawane. ZUS dogorywa. Huty Warszawa już nie ma, tylko jakieś hinduskie magazyny. W Polsce nie jest dobrze. Gdyby nie Stefan Wyszyński i Jan Paweł II już by jej nie było.