Na co wójt wyda nasze pieniądze

Marek Gizmajer

(Wspólna Sprawa 13)

 

 

Co wybory zmieniły w naszej gminie? Na pewno zawdzięczamy im kilka pokazowych inwestycji, zwłaszcza skanalizowanie części ulic i rozbudowę oczyszczalni. Wprawdzie ów nieprzemyślany obiekt jest kosztowny i mieszkańcy musieli do kanalizacji dopłacać (NB. na niejasnych zasadach), ale dobre i to. Mamy też kolejne kawałki ulic odnowionych i nowe latarnie w kawałku centrum, trochę trawników i ławeczek. Wycięto nawet chwasty zasłaniające śmieszną rzeźbę na rogu Krasińskiego i 3 Maja i postawiono przy niej ławeczkę ze śmietnikiem, żeby było czym się zachwycać.

Urzędującej władzy tak bardzo zależało na ukończeniu inwestycji na czas, że gotowa była finansować je na kredyt. Niestety, jak wykazuje praktyka, na następne znowu poczekamy do końca 4-letniej kadencji, bowiem władza od lat nie ma wizji rozwoju gminy i jest nastawiona przede wszystkim na rozbudowę etatyzmu i wygrywanie wyborów. Zgodnie z hasłami wyborczymi dwóch ostatnich kampanii, „wójt z energią” „robi swoje”.

A oto konkrety. Na koniec 2013 roku temu Izabelin zajął 5 miejsce w ogólnopolskim rankingu najwyższych kosztów gminnej administracji w przeliczeniu na mieszkańca wśród 260 porównywalnych gmin (szczegóły: www.wspolnota.org.pl). Każdy z nas wydał na pensje urzędników 583,23 zł. W roku 2015 nasza gmina ma 44 mln zł dochodu i 14 mln zł długu, a na pensje przeznacza prawie 20 mln zł zatrudniając 180 pracowników „administracji i obsługi”, w tym 75 w kompleksie Urząd-CKI. Dla porównania, na pomoc społeczną wyda 3 mln (w tym jedną trzecią na pensje), na kulturę 2,1 mln (w tym połowę na pensje), na remonty dróg 1,9 mln zł, na Ochotnicze Straże Pożarne 384 tys., na sport 82 tys. Środki unijne od lat są wykorzystywane śladowo. Żeby zasilić budżet gmina sprzedaje działki.

Etatyzm niewątpliwie jest skuteczną receptą na sukces wyborczy, ale czy powinien? Zdecydowanej większości mieszkańców nie podoba się takie zarządzanie publicznym majątkiem, którego widocznym skutkiem są choćby błotniste drogi pozbawione kanalizacji i wiecznie „remontowane” gruzem, mizerota CKI i coraz dłuższe korki w Mościskach, choć od lat istnieją plany alternatywnego połączenia z Warszawą. W ostatnich wyborach kandydaci na radnych z list urzędującego Forum Samorządowego Gmin zdobyli łącznie 1816 głosów, zaś wszyscy niezależni razem 2862. Ci ostatni byli jednak rozproszeni, a wójt jako największy gminny pracodawca ma elektorat zdyscyplinowany i ostatecznie jego protegowani zdobyli dwie trzecie mandatów w radzie, czyli 9 z 15. W Hornówku FGS poniosło klęskę, łącznie z byłym przewodniczącym rady gminy Jerzym Pietrzakiem, który pomimo braku poparcia został później mianowany Izabelińczykiem Roku, chyba na otarcie łez.

Na szczęście, radni niezależni okazali się bardzo aktywni, mają konkretne propozycje, składają interpelacje, organizują spotkania i zapraszają ekspertów. Forum Samorządowe, które dwie kadencje temu miało całkowity monopol i mogło sobie pozwolić na planowanie bloków, w tym roku swój etatystyczny budżet gminy obroniło jednym głosem. Wybory uaktywniły też wielu społeczników i stowarzyszenia, co dobrze wróży na przyszłość naszej lokalnej demokracji. Wspólna Sprawa będzie nadal wspierać cenne oddolne inicjatywy, zachęca wszystkich do działania.

Oddajemy do Państwa rąk pierwszy numer Wspólnej Sprawy po jesiennych wyborach samorządowych serdecznie dziękując za głosy oddane na naszych kandydatów. Artur Mączka-Leonhardt i Jacek Sobiecki zostali radnymi a ja ubiegając się o urząd wójta uzyskałem 1685 głosów, czyli 41%. Szczególnie dziękuję użytkownikom Facebooka, zwłaszcza młodym, którzy w internetowym głosowaniu powierzyli mi ów urząd większością dwóch trzecich głosów.