Mościska nie interesują wójta

Marek Gizmajer

(Wspólna Sprawa 12)

Przedwyborcza krzątanina firm budowlanych wokół dwóch reprezentacyjnych ulic, boiska i trawników w Izabelinie centralnym jest dobrą okazją żeby przyjrzeć się Mościskom, niejako naszej bramie do Warszawy, które ze względu na rozległe tereny nieużytków mają znaczny potencjał rozwojowy, ale władze gminy od lat traktują je zgoła inaczej niż tereny w okolicy własnego urzędu.

Wszyscy wiemy, że przed skrzyżowaniem z ul. Estrady stoimy w coraz dłuższych korkach, nawet od kapliczki Chrystusa przy ul. Sikorskiego, a niektórzy wręcz wynoszą się z Izabelina bo nie są w stanie dojeżdżać do pracy w Warszawie. Jednak władze gminy nie potrafią zbudować w Mościskach ani ronda, ani szerszego skrzyżowania, ani alternatywnego rozwiązania. Od dziesięciu lat istnieją plany budowy ulicy Janickiego równolegle do 3 Maja po jej północnej stronie za zabudowaniami w Mościskach, która przecinałaby ul. Estrady za szkołą nr 79 i biegłaby dalej w kierunku huty i Mostu Północnego. Okoliczni mieszkańcy przekazali gminie tereny pod tę ulicę, bo są nią zainteresowani, ale okazało się, że wójt Malarowski nie jest. Kiedyś usprawiedliwiał się, że budowę Janickiego blokują Bielany, choć budowa do granicy gminy przy ul. Estrady też byłaby dla nas bardzo korzystna.

Co więcej, Janickiego jest planowana na nieużytkach, na których mogłaby zainicjować kolejne inwestycje. Do właścicieli tych gruntów wciąż zgłaszają się inwestorzy chętni do budowy dużych obiektów handlowych, galerii handlowo-rozrywkowej, a nawet ośrodka sportowego. Kilku znanych sportowców chciałoby tu postawić kryte korty tenisowe, sporządzili nawet projekt. Niektórzy inwestorzy są gotowi wydzierżawić grunty, a nie kupić, co przy takich przedsięwzięciach należy do rzadkości. Niestety, sytuacja jest podobna jak w przypadku Janickiego -  okoliczni mieszkańcy są za, a wójt przeciw.

Wójta nie przekonuje, że obiekty handlowe, rozrywkowe czy sportowe z prawdziwego zdarzenia położone poza obszarami mieszkalnymi i dobrze skomunikowane mogłyby spodobać się wszystkim mieszkańcom naszej gminy, którzy np. do kina, kawiarni czy na zakupy muszą jeździć do Warszawy. Już nie mówiąc o tym, że takie inwestycje tworzyłyby miejsca pracy i byłyby bardzo korzystne dla gminnego budżetu. Warto dodać, że władze starostwa nie widzą przeciwwskazań. Konieczne byłoby sporządzenie miejscowego planu zagospodarowania i przesunięcie o 20 metrów drogi istniejącej tylko na papierze, na co właściciele gruntów też się zgodzili.

Są to perspektywy na pewno interesujące, ale władze gminy Izabelin nigdy nie zorganizowały konsultacji społecznych na ten temat. Nie po raz pierwszy nie chcą wiedzieć, co mieszkańcy sądzą o jakiejś ważnej sprawie. Na ostatniej sesji rady gminy w tej kadencji dwóch mieszkańców Mościsk chciało zapytać wójta i radnych o plany dla tej miejscowości. Nie dość, że czekali blisko trzy godziny, to jeszcze przewodniczący rady Jerzy Pietrzak z Forum Samorządowego Gmin przed udzieleniem im głosu zarządził towarzyską fetę dla radnych z pożegnalnymi przemówieniami i rozdawaniem prezentów. Mieszkańcy cierpliwie przeczekali i to, a gdy wreszcie zadali pytania usłyszeli od wójta Malarowskiego zdumiewającą konkluzję: „węzeł w Mościskach nie interesuje gminę”. Gdy próbowali dowiedzieć się więcej, przewodniczący Pietrzak odebrał im głos. Napastliwie, nie mając względu na siwe włosy. Wójt równie napastliwie zakończył, że budowa ulicy i komercyjnych obiektów to tylko prywatny interes jednego lokalnego biznesmena, któremu reszta się sprzeciwia. Czyżby nie wiedział, że inni sąsiedzi wcale się nie sprzeciwiali, a interes mogliby mieć i wszyscy mieszkańcy gminy, i jeszcze budżet?

Po sesji zbulwersowani mieszkańcy żalili się, że taką politykę dyskryminacji wójt Malarowski uprawia od dawna. Dwa lata temu kilkunastu sąsiadów przy ul. Estrady przekazało swoje grunty gminie, która obiecała zbudować na tych gruntach niedużą drogę dojazdową do ich posesji. Skończyło się na obietnicach. Mościska nie mają systemu odwodnień i są co roku zalewane. Władze nie podjęły żadnych realnych przeciwdziałań. Mieszkańcy nie otrzymali od gminy żadnego wsparcia w walce z kompostownią w Radiowie nawet gdy ich prywatne pozwy były oddalane, bo mieszkają dalej niż 100 metrów. Nie miało znaczenia, że fetor nie zna granic, a niektórzy już cierpią na dolegliwości oddechowe. Tutejsi przedsiębiorcy zabiegający o dotacje unijne też nie otrzymują od gminy żadnej pomocy, tak jak np. w Starych Babicach. Właściciele działek z liniami wysokiego napięcia i rurociągiem nie mogą na swoim terenie nic robić, ale płacą gminie podatki razem z operatorami tych instalacji. Mieszkańcy oburzają się, że gmina jest zainteresowana ściąganiem pieniędzy, a nie inwestowaniem w Mościska. Jedyną kuriozalną inwestycją jest plac zabaw postawiony w szczerym polu, który odwiedzają tylko dziki.

Przy takiej lawinie zaniedbań, a jednocześnie przy takim potencjale rozwojowym, powyższą konkluzję wójta należałoby chyba obrócić w pytanie: czywęzeł w Mościskach rzeczywiście nie powinien gminę zainteresować?