Co się działo w listopadzie 1918 roku

(Wspólna Sprawa nr 1)

 

 

 

 

Polską historię początku XX wieku trzeba studiować. Pojawiły się wówczas postacie, koncepcje i doświadczenia o wielkim znaczeniu dla naszej suwerenności państwowej i politycznej. Po 1939 roku były one systemowo dezawuowane przez propagandę sowiecką i peerelowską. Mieliśmy zapomnieć wszystko co wiązało się z niepodległością.

Ponieważ czyniono to przez kilkadziesiąt lat, zaś prawda kryła się tylko w trudnodostępnych źródłach przedwojennych lub emigracyjnych, współcześni Polacy mają niejednokrotnie wypaczoną wiedzę o tamtych czasach. Nawet jeżeli znają pewne fakty, to i tak wskutek zabiegów propagandowych uważają je za mity i legendy. Jak napisał jeden z badaczy działalności Józefa Piłsudskiego, „historiografia okresu Polski Ludowej dokonała ogromnych spustoszeń w świadomości historycznej Polaków.” Na szczęście dziś, w dobie łatwego dostępu do źródeł, choćby antykwarycznych za pośrednictwem internetu, do prawdy można dotrzeć. Warto to czynić, bo bez niej pobłądzimy, o co zresztą propagandystom chodzi. Stawka jest wysoka - prawda wyzwala, a kłamstwo zniewala. Całe narody. Przyjrzyjmy się więc jednemu z najważniejszych wydarzeń z naszej XX-wiecznej historii, odzyskaniu niepodległości 11 listopada 1918 roku, które przez dziesięciolecia było na różne sposoby wypaczane, pomniejszane, skazywane na zapomnienie.

Wielka Wojna rozpętana w 1914 roku zrujnowała Polskę. Zaborcy traktowali ją jak teren walk i zaopatrzenia. Po ostatnim rozbiorze ok. 85% jej terytorium znajdowało się w rękach Rosjan, którzy wycofując się stosowali barbarzyńską taktykę spalonej ziemi. Ponad milion Polaków walczyło w trzech potężnych armiach - 600 tys. w rosyjskiej, 200 tys. w niemieckiej i 300 tys. w austriackiej. Jedynym polskim wojskiem zachowującym względną niezależność była współdziałająca z Austrią I Brygada Józefa Piłsudskiego licząca kilka tysięcy legionistów. Nie została unicestwiona, a nawet odnosiła spektakularne sukcesy, dzięki determinacji i wiedzy brygadiera, znakomitego stratega i analityka wojskowości. Prowadził on z terenu Galicji arcytrudną grę militarną i polityczną ze światowymi mocarstwami, jednocześnie nadzorując konspiracyjną Polską Organizację Wojskową w zaborze rosyjskim.

Gdy Austria zaczęła tracić znaczenie a Rosja przegrywać, Niemcy postanowiły wcielić polskie brygady do swojej armii w zamian za mgliste obietnice suwerenności państwa polskiego pod protektoratem Niemiec. Piłsudski nie zgodził się. Chodziło mu o Polskę bez protekcji. Większość jego żołnierzy nie złożyła przysięgi zaborcom i została internowana w Szczypiornie i Beniaminowie. W lipcu 1917 roku Piłsudski i jego szef sztabu Kazimierz Sosnkowski zostali aresztowani i ostatecznie osadzeni w twierdzy w Magdeburgu. Tam Piłsudski nie tracił czasu i spisał wspomnienia z walk legionowych w 1914 roku „Moje pierwsze boje”, ważny dokument historyczny, ale i przykład błyskotliwej literatury faktu. Autor umiał walczyć i umiał o tym opowiadać. Był to zresztą jego kolejny pobyt w więzieniu. Za młodu spędził pięć lat na Syberii za rzekomy udział w spisku na życie cara, później ponad rok w Cytadeli Warszawskiej i w Petersburgu za nielegalną działalność wydawniczą.

Gdy z kolei Niemcy zaczęły przegrywać na obu frontach, 8 listopada 1918 r. dwaj dowódcy odzyskali wolność. Zostali pospiesznie przewiezieni samochodem do Berlina. Dzień później wybuchła tam rewolucja, na ulicach pojawili się żołnierze, marynarze i robotnicy z czerwonymi sztandarami. W zamian za uwolnienie Niemcy próbowali wymusić na byłym brygadierze, powszechnie uznanym za przywódcę odradzającej się Polski, jakąś deklarację lojalności. Bez skutku. 9 listopada obaj panowie wsiedli do pociągu składającego się z lokomotywy i jednego wagonu. Ruszyli na wschód. Gdy wieczorem pociąg zatrzymał się na małej stacji już na terytorium Polski, ujrzeli na peronie skrzypka w ciemnych okularach, który grał i śpiewał „Pierwszą Brygadę”.

10 listopada 1918 r. w Warszawie była mglista i pochmurna niedziela. Społeczeństwo nic nie wiedziało o przyjeździe z Berlina. O godzinie 7.00 rano pociąg wjechał na Dworzec Wiedeński. Na peronie czekało tylko kilka osób, w tym zawiadomiony przez Niemców regent książę Zdzisław Lubomirski i komendant POW Adam Koc, który dowiedział się o przyjeździe o godzinie 3.00 nad ranem, zdążył zawiadomić kilku przyjaciół i zarezerwować dla przybyszów mieszkanie w pensjonacie panien Romanówien, działaczek POW, przy ul. Moniuszki 2. Zmęczeni Sosnkowski i Piłsudski wysiedli. Zanim książę regent zdążył ich powitać, wysunął się przed niego komendant Koc i złożył krotki raport, tak aby pierwsza zameldowała się zbrojna formacja uwolnionego dowódcy. Wkrótce przygodni podróżni zaczęli go rozpoznawać i radośnie pozdrawiać.

Po krótkim spotkaniu przy herbacie u Lubomirskiego w jego pałacu przy ul. Frascati Piłsudskiego i Sosnkowskiego zawieziono do pensjonatu. Tu okazało się, że nie mają żadnej bielizny. Ich przyjaciele kupili zatem jakąś garderobę w eleganckim sklepie Ignatowskiego w hotelu Savoy na Nowym Świecie róg Ordynackiej. Nie znając rozmiarów, poprosili o różne. Gdy właściciel sklepu dowiedział się, dla kogo są przeznaczone, wydał je na kredyt. Później niepasujące ubrania zwrócono, a rachunek uregulowała POW. Trudniejsze zadanie miały właścicielki pensjonatu, które musiały wyczyścić jedyny mundur brygadiera nie zmieniany od czasu aresztowania, czyli od 16 miesięcy. Jak wspominał jeden z uczestników tych wydarzeń, „Piłsudski wyglądał niedobrze, cerę miał ziemistą, był chory i bardzo zmęczony.”

Wiadomość o jego powrocie rozchodziła się lotem błyskawicy. Przed pensjonatem zebrały się tłumy. Wyszedł na balkon i powiedział tylko kilka zdań: „Obywatele! Warszawa wita mnie po raz trzeci. Wierzę, że zobaczymy się niejednokrotnie w szczęśliwszych jeszcze warunkach. Zawsze służyłem i służyć będę życiem swoim, krwią ojczyźnie i ludowi polskiemu. Witam was krótko, gdyż jestem przeziębiony – bolą mnie gardło i piersi.” Jednak nie dane mu było odpocząć. Sytuacja była bardzo trudna. Niemiecki generał-gubernator Beseler odpłynął statkiem w dół Wisły. 80-tysięczna armia niemiecka stacjonująca w Polsce była w stanie rozkładu, zwłaszcza w stolicy. Tworzyły się rady żołnierskie, które odmawiały posłuszeństwa dowódcom. Od kilku dni POW rozbrajała Niemców, wprawdzie bez większych strat, ale czasem dochodziło do wymiany ognia. Jednocześnie Lwów już od 10 dni był zaciekle atakowany przez Ukraińców. W Galicji i w Lubelskiem powstawały niekontrolowane zalążki polskiej władzy.

Do Piłsudskiego jak lawina zaczęli zgłaszać się urzędnicy, politycy, działacze, dziennikarze, przyjaciele i interesanci. Napływały meldunki z sytuacji w mieście. Przez cały dzień Piłsudski przyjął 23 delegacje. Kilkutysięczna demonstracja PPS zalała ul. Moniuszki i Plac Napoleona. Na balkonie pensjonatu pojawił się jej sztandar. Po południu Piłsudski zdołał pojechać na Pragę, gdzie pierwszy raz zobaczył córkę Wandę urodzoną podczas jego uwięzienia w Magdeburgu. Niemcy nie zgodzili się wówczas na przepustkę. Przed domem przy ul. Mińskiej 25 także zebrały się tłumy. Gdy nadjechał, wybuchł niesamowity entuzjazm. O godzinie 16.30 uczestniczył w posiedzeniu Rady Regencyjnej, która przekazała mu dowództwo wojska. Odbył konferencję z regentem arcybiskupem Aleksandrem Kakowskim, a o godzinie 20.00 spotkanie z politykami w sprawie przyszłego rządu. Około godziny 22.00 wycieńczony położył się do łóżka. Zabronił kogokolwiek wpuszczać, ale o północy przybyła delegacja niemieckiej Rady Żołnierskiej, która prosiła go jako sojusznika o zgodę na pokojowy powrót do ojczyzny. Zgodził się pod warunkiem złożenia broni. Szczegóły odłożono na rano.

W poniedziałek 11 listopada o godzinie 8.00 w Pałacu Namiestnikowskim, siedzibie Rady Żołnierskiej, Piłsudski zagwarantował Niemcom spokojny wyjazd. Oświadczył: „Znajdujecie się wśród narodu, który wasz rząd traktował bezwzględnie i z całą brutalnością. Ja jako przedstawiciel narodu polskiego oświadczam wam, że naród polski za grzechy waszego rządu nad wami mścić się nie będzie”. Uspokoił też tłum nieprzychylny okupantom zgromadzony przed pałacem. W tym samym czasie w wagonie kolejowym w Compiègne Niemcy podpisały rozejm z państwami Ententy. Zawieszenie broni zaczęło obowiązywać o godzinie 11.00. W Beniaminowie i Szczypiornie zwolniono legionistów, którzy wraz z POW przystąpili do dalszego rozbrajania Niemców. Większość dnia Piłsudski przebywał na Moniuszki pracując bez wytchnienia. Przyjął przedstawicieli polskich władz z Lublina i Krakowa. O godzinie 17:00 w mieszkaniu regenta Ostrowskiego uczestniczył w posiedzeniu Rady Regencyjnej, która przekazała mu swoje obowiązki i poprosiła o utworzenie rządu. Jak wspominał, „przyjmować musiałem stale i ciągle całe mnóstwo znajomych i nieznajomych, którzy wbiegali powiedzieć mi o swojej radości (…). Wszyscy zaś chcieli najwyżej trzech minut albo czterech, które się przeciągały do dziesięciu albo piętnastu… Szukałem wciąż coraz innego pokoju, gdzie bym cokolwiek i z kimkolwiek mógł porozmawiać.”

We wtorek 12 listopada o godzinie 11.00 Piłsudski przybył do gmachu Sztabu Generalnego i rozpoczął urzędowanie. Odbył konferencje z dowódcami, poznał wszystkich oficerów, po południu przeprowadził konsultacje z przedstawicielami ugrupowań politycznych. Wydał pierwszy rozkaz do wojska wzywający do jedności i usuwania różnic. Generałowi Roji w Krakowie rozkazał ruszyć na odsiecz Lwowa. Nie oszczędzał zdrowia, które od przyjazdu z Berlina nie poprawiało się. Był słaby, często gorączkował, wyglądał bardzo źle. Gdy skończył pracę o godzinie 1.00 już w środę 13 listopada, trzeba było wezwać lekarza. Doktor Dehnel dotarł o godzinie 3.00, stwierdził stan silnego wyczerpania, zaaplikował leki i zalecił odpoczynek. Mimo to Piłsudski od rana znów pracował. Przeniósł się też do prywatnego mieszkania przy ul. Mokotowskiej 50. Do późnych godzin nocnych rozmawiał z politykami i delegacjami.

W czwartek 14 listopada powierzył Ignacemu Daszyńskiemu misję utworzenia rządu. Rada Regencyjna abdykowała, przekazując wszystkie obowiązki Piłsudskiemu, który stał się Naczelnikiem Państwa. Funkcję tę pełnił do przekazania władzy Sejmowi 20 lutego 1919 r. W sobotę 16 listopada zawiadomił obce państwa o powstaniu niepodległej Polski. Gdy pierwsza próba utworzenia rządu nie powiodła się wskutek sprzeciwu Narodowej Demokracji, 18 listopada utworzył go Jędrzej Moraczewski. 19 listopada niemieckie wojska opuściły ziemie polskie.

Nie był to bynajmniej koniec problemów. Wyniszczoną i podzieloną Polskę ze wszystkich stron atakowali wrogowie. Na Litwie tereny opuszczane przez Niemców zajmowali Bolszewicy. O Lwów toczono krwawe boje z Ukraińcami. Czesi zbrojnie zajęli Śląsk Cieszyński. Niepodległości trzeba więc było bronić i Polacy masowo zaciągali się do wojska. Był to fenomen. W listopadzie armia liczyła raptem 30 tysięcy żołnierzy. Po kilku tygodniach było ich już 80 tysięcy, a pod koniec 1919 roku 700 tysięcy. Polacy zrozumieli, że niepodległości nie zapewniają zabiegi dyplomatyczne, jak chcieliby salonowi politykierzy, tylko siła. I zwyciężyli. Wolność nie pojawiła się zatem „ni z tego, ni z owego”. Wolność krzyżami się mierzy. To doświadczenie trzeba studiować, żeby przypadkiem znów nie zostało przez kogoś skazane na zapomnienie.