(Wspólna Sprawa nr 6)
1 marca 1951 r. w więzieniu mokotowskim po trwającym ponad trzy lata „śledztwie” zamordowano siedmiu oficerów IV (ostatniego) Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość (WiN), ostatniej ogólnopolskiej struktury Polskiego Państwa Podziemnego. Wskutek tortur dowódca ppłk. Łukasz Ciepliński ps. „Podhorecki” (fot. obok) był półgłuchym kaleką, kpt. Józef Rzepka postradał zmysły, kpt. Franciszek Błażej ps. „Roman” był tak skatowany, że ciało odpadało od kości. Od godziny 20.00 kat z Armii Ludowej w obecności radzieckiego naczelnika co kilka minut zabijał ich strzałem w tył głowy. Miejsc pochówku nie ujawniono.
Historia lubi się powtarzać. Tak jak w 1918 roku ziemie polskie opuszczane przez Niemców zajmowali bolszewicy, w 1945 roku za frontem posuwały się wojska NKWD. Gdy 9 maja Europa świętowała zwycięstwo, mjr Jan Tabortowski zdobywał Grajewo by uwolnić Polaków aresztowanych przez UB. W lecie 1945 r. w Polsce stacjonowało 43% europejskich sił NKWD, które wykorzystywały obiekty poniemieckie, nawet obóz koncentracyjny Auschwitz. WiN założyli w 1945 roku oficerowie AK początkowo przeciwni walce z sowietami, którą jednak wymusił terror i zbrodnie nowych okupantów. Inne działające wówczas organizacje to m.in. Ruch Oporu Armii Krajowej (ROAK), Narodowe Siły Zbrojne (NSZ), Narodowe Zjednoczenie Wojskowe (NZW), Konspiracyjne Wojsko Polskie (KWP). Zamiary ZSRR względem Polski ujawniły się na Kresach jeszcze pod okupacją niemiecką. W maju 1943 polsko-radzieckie rozmowy partyzanckie zakończyły się wymordowaniem Polaków, w sierpniu 1943 śmiercią 80 żołnierzy ppor. Burzyńskiego „Kmicica”, 50 członków AK i ich rodzin. Niebawem inne oddziały AK próbujące współpracować z Rosjanami wywożono do łagrów. Zapanował terror. Ze stenogramu KC Komunistycznej Partii Białorusi: „My ich palimy w ognisku, torturujemy, zakopujemy żywcem.”
Skala polskiego oporu była ogromna. Jak przyznał Bierut, komuniści utrzymali się tylko dzięki sowieckim dywizjom. W podziemiu działało ok. 250.000 osób, w tym 20.000 pod bronią, czyli podobnie jak w Powstaniu Styczniowym. Od niedawna historycy nazywają ich czyn Powstaniem Antykomunistycznym. W 1949 roku wciąż działały struktury regionalne. Ostatnie oddziały padły pod koniec lat 50-tych. Ostatni żołnierz sierż. Józef Franczak ps. „Lalek” poległ w walce z ZOMO i SB w 1963 r. Po śmierci odrąbano mu głowę. Ze wszystkich uczestników II Wojny Światowej Polska poniosła największe straty w przeliczeniu na stu mieszkańców: Rocznik Statystyczny z 1939 – 35 mln, pierwszy spis ludności 1947 – 23 mln. Na to nałożył się bilans powojenny: ok. 10.000 poległych, 25.000 zamordowanych, ponad 50.000 wywiezionych na wschód, 250.000 skazanych, także do obozów i kopalń. To była elita narodu pozostała po Katyniu. Nie jest znana liczba ofiar pacyfikacji wsi, zabitych skrytobójczo czy zmarłych po wyjściu z więzień ze zrujnowanym zdrowiem.
Przez lata zohydzano pamięć o bojownikach podziemia. Nazywano ich bandytami i oskarżano o fikcyjne zbrodnie, zwłaszcza NSZ, najbardziej nieprzejednane w stosunku do komunistów. Stąd nazwa Żołnierze Wyklęci. Poległych odzierano z mundurów Wojska Polskiego i do woli fotografowano. Nie wystarczyło zabić, trzeba było zbezcześcić. Zamordowanych zakopywano po kryjomu w zbiorowych dołach, niekiedy w niemieckich mundurach. Pojmanych czasem wsadzano do cel z Niemcami albo przebierano na pokaz w mundury Wehrmachtu, jak np. harcerzy Szarych Szeregów wywiezionych po Powstaniu z Warszawy na wschód. Skazanych pozbawiano praw obywatelskich, nieruchomościi ruchomości. Bywało, że młodzi dostawali wyroki dłuższe od własnego wieku. Również po 1956 roku trwały aresztowania i „procesy”. Niektórych skazywano ponownie, choć już swoje odsiedzieli. Ostatni odzyskali wolność w połowie lat 70-tych. Rekordzista, Franciszek Cieślak ps. „Szatan”, żołnierz AK, ROAK i NZW, przesiedział ponad 21 lat do 1972 roku. Po wyjściu utrudniano im zdobycie wykształcenia i pracy. Inwigilowano do końca PRL. Nawet dziś nie zaznają spokoju. W lutym w Krakowie oblano farbą pomnik Danuty Siedzikówny ps. „Inka”, sanitariuszki 5 Brygady Wileńskiej AK zamordowanej w UB w przeddzień 18 urodzin.
Dopiero po pół wieku przywrócono cześć Żołnierzom Wyklętym. Określenie to pojawiło się w 1995 roku jako tytuł książki Jerzego Śląskiego. 26 lutego 2010 r. prezydent prof. Lech Kaczyński złożył projekt ustanowienia 1 marca Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Obchody są coraz liczniejsze, w tym roku w Warszawie uczestniczyło w nich ponad 70 organizacji, awansowano IV Zarząd WiN. Co najważniejsze, etos bohaterów przyciąga młodzież. Hucznie uczczono ich np. na sześciu meczach z ośmiu ostatniej kolejki piłkarskiej ekstraklasy. Jednocześnie IPN prowadzi prace ekshumacyjne na Powązkach Wojskowych na tzw. Łączce, gdzie bezpieka grzebała ofiary. Tu prawdopodobnie spoczywa rtm. Witold Pilecki, mjr Hieronim Dekutowski „Zapora” i zastępca ostatniego dowódcy AK gen. August Fieldorf „Nil” zamordowany w 1953 r. Genetycy zidentyfikowali już ppłk Stanisława Kasznicę, ostatniego dowódcę NSZ zgładzonego w 1948 r., który w 1939 r. walczył nad Bzurą, w Sierakowie i Laskach, za co odznaczono go Virtuti Militari. Niedawno syn dowódcy kompanii NZW Bolesława Budelewskiego ps. „Pług” otrzymał telefon z IPN: „Ma pan ojca. Odnaleźliśmy jego szczątki”. Takich telefonów będzie więcej. Podziemna armia powraca, jej historia nie dobiegła jeszcze końca…