Truskaw tonie

Dr Jan Sandner

Konsumpcjonizm drogą do degradacji środowiska

Ostatnie lata zaczynają utwierdzać mnie w przekonaniu, że tzw. świadomość proekologiczna naszego społeczeństwa jest coraz mniej powszechna. Była ona na wiele sposobów badana szczególnie po transformacji ustroju a przed przystąpieniem Polski do UE. Do jakiego stopnia jest procesem, a nie ukształtowanym stanem wiedzy, trudno dokładnie stwierdzić, choć ostatnio mamy coraz więcej dowodów na istnienie procesu - niestety degradacji.

Dostarczają je w coraz większych dawkach zarówno władze na różnych szczeblach administracji, jak również, co jest znacznie bardziej niepokojące, samo społeczeństwo. Nie chodzi już tylko o brak wrażliwości na problemy szeroko rozumianej ochrony środowiska, ale nawet o brak chęci ich zrozumienia. Ze wszystkich stron otacza nas podejście, które można określić jako konsumpcyjne, w najlepszym wypadku obojętne na środowisko.

Ten specyficzny konsumpcjonizm może się przejawiać na wiele sposobów, choć wspólnym mianownikiem jest dążenie do wymiernych korzyści ekonomicznych kosztem konkretnych zasobów środowiska. Korzyści te są osiągane przede wszystkim przez małe grupy społeczne lub pojedyncze jednostki, a i to, jak się okazuje, na bardzo krótki okres czasu. Często bywa tak, że powrót do stanu wyjściowego sprzed nieprzemyślanej ingerencji w zasoby środowiskowe jest już niemożliwy albo tak kosztowny, że praktycznie całkowicie nierealny.

Mądrość rządzenia odwrotnie proporcjonalna do wiedzy

Sytuacji, w których świadomie lub mniej świadomie degradujemy środowisko w celu uzyskania konkretnych wartości, jest wokół nas coraz więcej. Od stopnia naszej wrażliwości proekologicznej zależy ich rozróżnianie, czy dostrzeganie. W wielu krajach zachwycamy się dbałością o przyrodę, spójnością architektury, perfekcyjnym zarządzaniem przestrzenią. Tam, gdzie tak się dzieje, najczęściej obowiązują niezwykle restrykcyjne przepisy dotyczące właściwego gospodarowania przestrzenią. Nikt nie może sobie stawiać dowolnych budowli w miejscach do tego nie przeznaczonych, a nawet przebudowa jakiegoś obiektu nastręcza tyle problemów i ograniczeń, że często wręcz zniechęca potencjalnych inwestorów. Tam, gdzie tych restrykcji i nakazów jest najwięcej, mamy najbardziej zrównoważoną gospodarkę zasobami środowiska.

Niestety, nie można tego zaobserwować w naszym kraju i w zarządzaniu jego zasobami środowiska. Przykładów takiego stanu rzeczy mamy coraz więcej. Niedawna batalia, jaka przetoczyła się w gminie Izabelinie o kształt i kierunki jej nowej strategii rozwoju, dowodzi braku prawidłowo wykształconych postaw proekologicznych wśród rządzących. Ich podejście do środowiska było całkowicie odwrotne do tego, jakie powinno mieć miejsce na tak specyficznym terenie, którego 70% zajmuje Kampinoski Park Narodowy. Dlaczego? Pytanie retoryczne. Mądrość rządzenia (zresztą nie tylko gminą) powinna polegać na korzystaniu z wiedzy innych, jeżeli takowej się nie ma (z czego trzeba również zdać sobie sprawę, co tworzy błędne koło). Niewłaściwie przygotowana strategia rozwoju gminy, nie uwzględniająca jej specyfiki środowiskowej, wcześniej czy później spowoduje daleko idące konflikty społeczne. Prawdopodobnie będą się one  przejawiać na różnym tle, ale z pewnością jednym z nich będzie narastający konflikt o zasoby środowiska.

Truskaw miejscem wzorcowej antropogenizacji

Miejscem, w którym zabrakło nie tylko postaw proekologicznych, ale również podstawowej wiedzy o konsekwencjach decyzji rządzących, jest wieś Truskaw wchodząca klinem w obszar Kampinoskiego Parku Narodowego. Swoimi walorami przyrodniczymi mogłaby konkurować z najpiękniejszymi krajobrazowo miejscami w krajach zachodnich. Tymczasem to, co się w niej dzieje, widać choćby na prezentowanych tu zdjęciach. Krótkowzroczność zarządzających tymi terenami umożliwiła wprowadzenie zabudowy w całej wsi, również na obszarach całkowicie nie nadających się do tego, czyli albo naturalnie podmokłych i ściśle powiązanych z ekosystemem KPN, albo o podwyższonym zagrożeniu powodziowym powstałym po wybudowaniu oczyszczalni. Zagrożenie to wcale nie musi pochodzić bezpośrednio z otwartych cieków wodnych. Powodem poważnych podtopień mogą być wody przypowierzchniowe zasilane bezpośrednio z opadu atmosferycznego lub pośrednio ze sztucznych rozlewisk Mokrych Łąk, do których odprowadzana jest woda z oczyszczalni.

Znamienne, że w miejscowości tej świadomość ryzyka podtopień nie była obca nawet na długo przed budową oczyszczalni. Najlepiej świadczy o tym stara zabudowa skoncentrowana wzdłuż głównej drogi stanowiącej najwyżej położony obszar. Dalej od drogi zagrożenie podtopieniami wzrastało i dlatego w dawnych czasach nikt rozsądny się tam nie budował. Od pewnego czasu okazuje się jednak, że każdy wolny kawałek powierzchni Truskawia można zabudować, bo tak zadecydowały władze gminy Izabelin. Trzeba zadać sobie pytanie, jakim kosztem.

Tonący chwyta się gruzu

Zgodnie z zasadami zagospodarowania przestrzennego teoretycznie nikt nie ma prawa do zmieniania ukształtowania powierzchni terenu bez specjalnych zezwoleń. Proces ten powinien być ściśle monitorowany przez odpowiednie służby gminne. W rzeczywistości sprzedaż tych terenów odbywa się po ich uprzednim przekształceniu polegającym przede wszystkim na znacznym podniesieniu gruntu bliżej niezidentyfikowanym materiałem zwożonym z aglomeracji warszawskiej. Jak widać na zdjęciach jest to nie tylko ziemia, ale również gruz i materiał z wyburzeń, prawdopodobnie także zakładów przemysłowych. Jego pochodzenie jest nieznane, co może stanowić zagrożenie toksykologiczne bezpośrednio dla mieszkańców Truskawia oraz całego ekosystemu, także wód podziemnych wykorzystywanych w ujęciach wodociągowych GPWiK Mokre Łąki.

Ze zmianą ukształtowania powierzchni terenu wiąże się też wiele innych zjawisk środowiskowych. Znaczne podwyższenie gruntów w miejscach dotychczasowych mokradeł i rozlewisk niechybnie zagraża podtopieniami budynków położonych w obszarze w miarę bezpiecznym, tzn. wzdłuż głównej drogi. Zagrożenie to może być spowodowane nie tylko wzmożonym spływem powierzchniowym z obszaru podwyższonego, ale również pewną cechą wód podziemnych - tendencją do naśladowania powierzchni terenu. Jeśli podniesiemy powierzchnię terenu, który dotychczas pełnił rolę naturalnego rozlewiska, podniosą się również wody gruntowe. Bezpośrednią konsekwencją tego procesu będą podtopienia w starszych domach zbudowanych dawno temu jeszcze na naturalnym gruncie. Ostatecznie zysk ze sprzedaży pod zabudowę, jaki osiągają właściciele gruntów, jest niewspółmierny do degradacji tego niezwykłego obszaru przyrodniczego.

Zabudować Truskaw bez względu na konsekwencje

Opisując tylko część problemów, przed którymi stanął Truskaw, zadaję ponownie pytanie - co się stało z naszą świadomością proekologiczną? Czy mieszkańcy Truskawia z władzami gminy chcą się całkowicie samounicestwić? Dlaczego w oparciu o odpowiedni projekt unijny nie podjęto nawet próby wykupienia gruntów położonych wokół Truskawia na cele kształtowania bioróżnorodności przyrodniczej? Dzięki tym działaniom właściciele gruntów mogliby otrzymać znacznie większe pieniądze za swoje tereny i nie musieliby ich degradować w celu wyeliminowania podtopień, a gmina mogłaby uzyskać znacznie wyższy status.

Należy podkreślić, że dążenie do zwiększania obszaru zabudowy za wszelką cenę może doprowadzić do sytuacji kryzysowej w całej gminie. Jeśli okaże się, że różnego typu odpady w gruzie zwożonym do Truskawia są toksyczne i groźne dla środowiska i mieszkańców, kto za to zapłaci? Kto wykona badania? Kto i za jakie pieniądze wywiezie te odpady w przypadku zagrożenia? Dokąd je wywiezie? Kto zapłaci odszkodowanie nowym mieszkańcom, którzy sprowadzili się na te sztucznie ukształtowane tereny, zbudowali domy, a teraz ich zdrowie może być bezpośrednio zagrożone? Te i wiele innych pytań możemy mnożyć.

Problemy Truskawia nie powstały jednak samoistnie. Władze gminy są między innymi po to, aby w odpowiednim czasie kontrolować wszystkie procesy zarządzania gminą i jej przestrzenią. Niestety, ich świadomość i jakość zarządzania środowiskiem wygląda tak jak pokazana tu tablica zabraniająca wysypywania odpadów. Warto jeszcze zapytać dlaczego na to wszystko nie reaguje Kampinoski Park Narodowy. Truskaw leży w otulinie KPN, odpady są zwożone do jego samej granicy. Aż trudno uwierzyć, że dyrekcji Parku również zabrakło świadomości proekologicznej popartej wiedzą merytoryczną, tak jak władzom gminy Izabelin.

 

 

 

 

 

Autor – Kierownik Zakładu Monitoringu Środowiska i Systemów GIS na UKSW. Autor wielu publikacji naukowych oraz popularno-naukowych z zakresu szeroko rozumianej ochrony środowiska. Wydawca Magazynu EkoForum.eu. Mieszka w Hornówku i od dziecka jest związany z Puszczą Kampinoską, gdzie jego ojciec profesor nauk biologicznych prowadził badania z Prof. Kazimierzem Tarwidem w Stacji Terenowej Zakładu Ekologii PAN.

 

 

NASZ CYTAT

  • kraju_Polan

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rekonstrukcje.jpg - 143.79 kb

 

 

 

 

 

DOBRE STRONY

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 135 gości oraz 0 użytkowników.

Dziś 33

W tym miesiącu 110

Od początku 114040