JASEŁKA U ŚW. FRANCISZKA W IZABELINIE

PRZEDSTAWIENIE, CZY MOŻE COŚ WIĘCEJ?

W niedzielę 7 stycznia 2012 r. w kościele p.w. Św. Franciszka w Izabelinie po Mszy św. o godz. 12.45 wystawiono wyjątkowe Jasełka, w pełni zasługujące na miano ważnego wydarzenia artystycznego. Z ich autorką, ELŻBIETĄ CYGANEK, artystką malarką, absolwentką ASP w Poznaniu i mieszkanką Izabelina, rozmawia Lidia Ujazdowska.

- Po raz kolejny, choć tym razem po dłuższej pięcioletniej przerwie, zaproszono panią do realizacji parafialnych Jasełek. Co należało do pani zadań?

- Po pierwsze, scenariusz. Nie lubię bezdusznych gotowców. Po drugie, reżyseria, o której mogę powiedzieć, że nie jest prosta bez szczegółowej pracy nad tekstem razem z autorami. Po trzecie, kostiumy i scenografia, stosunkowo najprostsze zadanie. Po czwarte, muzyka i choreografia, przy których  poprosiłam o współpracę naszą organistkę, panią Olę, która pracowała z aniołami i przygotowała cały podkład muzyczny i choreograficzny.

- Czy trudno było znaleźć chętnych do występu?

- Nie, wręcz przeciwnie! Dzieci zareagowały bardzo ochoczo, ale i dorośli nie pozostali w tyle. Pan Słowowir-Maicher, ojciec jednego z dzieci, grał Józefa. Potem ktoś powiedział, że Józef był tak dobry, że „można by go łyżkami jeść”. Podobnie było z panią Agnieszką Mazur, która bez wahania została Archaniołem. Ma piękną dykcję i ciepłą barwę głosu, a przede wszystkim potrafiła wydobyć nieziemski klimat zwiastowania. Chciałabym podkreślić ogromną pracę dzieci i młodzieży. Było ich tak wielu, że nie jestem w stanie wszystkich wymienić. Ich ciężka praca jest nieoceniona. Zabrakło czasu na opracowanie wszystkich wątków, ale tak bywa.

- Co było inspiracją do wystawienia Jasełek na tak wysokim poziomie artystycznym?  

- Kiedyś zrodziła się we mnie cicha nadzieja, że może ktoś zechce naszą małą izabelińską wspólnotę obdarzyć swoim talentem i umiejętnościami. W naszej parafii jest mnóstwo utalentowanych osób. Ja jestem malarzem, umiem projektować, ale cieszę się, gdy i inne osoby zechcą wykorzystać piękne teksty, muzykę i liturgię Kościoła by uczestniczyć w nim twórczo i aktywnie, bo potrzeby są ogromne, ale też możliwości mamy ogromne. Moim zdaniem, wartość wspólnoty zależy od różnorodności talentów, oczywiście zgodnych z nauką Kościoła. Noszę w sobie przeświadczenie, że Duch Święty nieustannie rozlewa w nas nowe możliwości, nowe pomysły. Trzeba je tylko wydobyć na światło dzienne. Wyobrażam sobie to tak, że całe Niebo aż się trzęsie do pomocy. Czeka tylko na nasze zamówienia, na nasze „pragnę”, i reszta jest możliwa.

- Czym się pani kierowała wybierając teksty?

- Pismo Święte jest najlepszym źródłem dobrych natchnień. Korzystałam też z pomocy literatury: Jana Dobraczyńskiego Cień Ojca, Marii z Algredy Mistyczne miasto Boże, Marii Valtorty Poemat Boga Człowieka. Myśląc o Świętej Rodzinie wyobrażam sobie jej wielką wzajemną przyjaźń i oddanie Bogu. Ale sądzę, że najważniejsze jest to, że ze Świętą Rodziną łączy mnie wielka miłość i przyjaźń, serdeczne dziękczynienie i uwielbienie za ogrom pomocy, jaką otrzymałam w życiu. Proszę sobie wyobrazić, że angażując dzieci i ich rodziców do Jasełek doświadczyłam podobnie pięknych postaw. Czuję, że powstało dobro, które podniosło ten czas do wymiaru niebieskiego, że dzieci doświadczyły piękna i uczestniczyły w pięknie.

- Spoiwem tekstów w Jasełkach jest muzyka. Wzmacnia przesłanie słowa. Jak dobierała pani utwory?

- Był Magnifikat i pieśni aniołów, pasterzy, Trzech Króli i ludzi dobrej woli. Wykorzystałam tradycyjne kolędy i muzykę Haliny Pierożek. Od lat jesteśmy zaprzyjaźnione, dlatego dobrze znam jej twórczość, wielki talent i kulturę muzyczną, niezbędną w liturgii kościelnej. Przez lata skomponowała całe mnóstwo utworów, m.in. Hymn św. Franciszka zatwierdzony przez Kurię i utwory chóralne na cztery głosy, które otrzymały wiele poważnych nagród. Kilka lat temu przygotowała urokliwą kołysankę bożonarodzeniową inspirowaną tekstem z Marii Valtorty. Takie oczarowanie troskliwą opieką Matki Bożej nad Panem Jezusem, który nie śpi. Namówiłam ją, by ją dla nas zaadoptowała, co wymagało dużego wysiłku, bo frazy się nie układały, rytm nie pasował do języka polskiego, ale po trzech miesiącach udało się! Pięknie zaśpiewała ją Ola Przybysz. Wiem, że mamy w polskiej kulturze mnóstwo pięknych kolęd i pastorałek, ale jeśli można jeszcze coś dodać do tego cudownego czasu Bożego Narodzenia, to trzeba to zrobić.

- Czy snuje pani jakieś plany artystyczne na przyszłość?

- Może te słowa kogoś zainspirują i np. w Wielkim Tygodniu będziemy podziwiać Misterium Paschalne w wykonaniu naszej młodzieży i dorosłych. Ważne jest to, by pragnienia ludzkie nie kończyły się na opowiadaniu wśród znajomych, tylko byśmy je realizowali. Wtedy dzieje się coś niezwykłego, tworzy się wspólnota. Zawiązują się piękne znajomości i cudne przyjaźnie. Ja sama doświadczam bliskości osób, które w ten sposób poznałam i na które teraz mogę liczyć, a jednoczy nas Bóg. To bezcenne. Dlatego ucieszyłam się, kiedy parę tygodni temu ks. prof. Tadeusz Guz, który był gościem Centrum Kultury Izabelin, powiedział, że w chrześcijaństwie wszystko powinno być najlepsze, najpiękniejsze - bo to są Dary Boże, a my chrześcijanie mamy obowiązek wydobyć z siebie dobro i podzielić się nim z innymi, czyli zmierzać ku doskonałości. Piękno rodzi piękno.

- Piękno to również stroje, które pani zaprojektowała i wykonała.

- Scenariusz był tak skonstruowany, że narzucał klasyczną formę wypowiedzi. Nie poliestry, nie stroje z naszych czasów, ale mające rys historyczny, subtelny, delikatny, który można gdzieś w epoce tamtej znaleźć. Dla dzieci to ważne, bo one uczą się wyczucia koloru, piękna, światła, tkaniny. To akurat dla mnie najprostsze i nie sprawia mi trudności. Natomiast dzieci wyróżnia, pokazuje jak są ważne, ile potrafią. Siedząca gromadka aniołków musi mieć piękne stroje, a nie jakieś przypadkowe sukieneczki ze sztucznymi skrzydełkami. To takie cudne dzieciaczki. Inspirowały mnie zbierane przez lata ikony, często wycinane z gazet i przechowywane, zbyt cenne, by miały przepaść. Pod takim „obrazem” mogłam się teraz podpisać.

- Skąd czerpie pani tyle energii do swojej pracy artystycznej?

- Moim życiowym credo są słowa naszego ukochanego Jana Pawła II: Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali. Powtarzam sobie od najmłodszych lat, że artysta powinien podnosić duszę do piękna, nadziei, prawdy, którą jest sam Bóg. Nie ma takiej biedy na Ziemi, której Bóg nie pragnąłby opromienić swoim miłosierdziem. Potrzebuje tylko naszych rąk, oczu, serc, ust, nóg. Jednym słowem, naszej dobrej woli. Pragnę za nią serdecznie podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w realizację Jasełek 2012 w Izabelinie!

- A ja dziękuję za rozmowę.

(fot. M. Kamińska i M. Gizmajer)

 

NASZ CYTAT

  • kraju_Polan

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rekonstrukcje.jpg - 143.79 kb

 

 

 

 

 

DOBRE STRONY

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 27 gości oraz 0 użytkowników.

Dziś 11

W tym miesiącu 131

Od początku 114061