Czego Jaś się nie nauczy...

Czego dziś Jaś się nie nauczy w szkole, by w przyszłości, jako Jan, odczuć poważne tego braki? Bynajmniej, nie przysłowiowe lenistwo Jasia należy dziś rozważać, ale edukacyjne skutki uczęszczania do zreformowanej polskiej szkoły. Zakładając, że nasz Jaś jest uczniem pilnym i dość zdolnym, czy możemy być spokojni o prawidłowy rozwój intelektualny i zawodową przyszłość Jana?

 

Jako materiał do przemyśleń niech posłuży nam zasadniczy dokument programowy Ministra Edukacji Narodowej – Podstawa programowa wychowania przedszkolnego i kształcenia ogólnego – zredagowany dla przedszkoli i poszczególnych typów szkół. W oparciu o ten dokument powstają autorskie programy przedmiotów szkolnych. Na jego podstawie tworzone są sprawdziany i egzaminy oraz systemy oceniania uczniów. To potężne kilkusetstronicowe opracowanie, wyznaczające od kilku lat nową drogę kształcenia naszej młodzieży, nie było nigdy poddawane całościowej analizie.

Po opracowaniu w roku 2008 nowej Podstawy programowej przetoczyły się przez kraj protesty, wsparte głodówkami, przeciwko ograniczeniom w nauczaniu historii. Krytykowano też  brak określonego kanonu lektur szkolnych. Wiele osób przejawiało czujność wobec deficytu treści narodowych i kulturowych w szkolnym nauczaniu. Wszystko słusznie. Problem jest jednak jeszcze głębszy i znacznie rozleglejszy niż się wydaje. Aktualna Podstawa programowa odzwierciedla europejskie trendy wyrażając… brak jakiegokolwiek zainteresowania treściami programowymi. Dobierane są one na ogół przez nauczyciela jedynie jako materiał ćwiczebny do zaplanowanych zadań.

Pedagogika okładki i pedagogika zawartości

Wstęp do Podstawy programowej niczym preambuła w sejmowej ustawie wskazywać powinien na cele i intencje autorów. Usypia on na wstępie naszą czujność deklaracjami, które świadczyć by mogły o wspieraniu  przez szkołę wszechstronnego rozwoju ucznia: „Celem edukacji wczesnoszkolnej jest wspomaganie dziecka w rozwoju intelektualnym, emocjonalnym, społecznym, etycznym, fizycznym i estetycznym. Ważne jest również takie wychowanie, aby dziecko w miarę swoich możliwości było przygotowane do życia w zgodzie z samym sobą, ludźmi i przyrodą.” I w innym miejscu: „Należy zadbać o to, aby dziecko odróżniało dobro od zła, było świadome przynależności społecznej...” itd.

Przytoczone fragmenty to pozostałości podstawy programowej wypracowanej za kadencji ministra Handke, kiedy wspomniane cele ogólne kształcenia ucznia znajdowały przełożenie na cele szczegółowe nauczania w przedmiotach i dodatkowo wspierane były wyznaczonymi szkole szczegółowymi zadaniami. W aktualnej Podstawie programowej obowiązującej od kilku lat przełożeń takich brak. Zredagowano ją w całości w formie odpowiadającej tzw. "idei europejskich ram kwalifikacji": uczeń dostrzega..., wymienia..., rozróżnia..., rozumie..., opisuje..., znajduje..., wyjaśnia..., stosuje..., przedstawia..., omawia..., porządkuje..., wyszukuje..., rozpoznaje..., wskazuje..., realizuje....

Czy znajdziemy tu także określenie "uczeń wie..."? Nic z tych rzeczy! Wiedza, rozumiana jako ogół treści utrwalonych w umyśle ucznia w wyniku kumulowania doświadczenia i uczenia, nie znajduje miejsca w nowej formule kształcenia w polskiej szkole. Po długich poszukiwaniach można odnaleźć tylko jeden taki zapis: „Uczeń wie, na czym polega prawdomówność i jak ważna jest odwaga”. A jednak! Adekwatny komentarz to: „trafił jak kulą w płot”! Nawet więzienny recydywista wie co to prawdomówność.

W pułapce pragmatyzmu

Jak widać, podstawę zreformowanej polskiej szkoły stanowi działanie. Poznanie zaś – czy to naukowe (wiedza) czy potoczne (doświadczenie) – nie jest istotne, pełni wobec działania funkcje pomocnicze. Poznanie wyprane z treści intelektualnych jest tworzywem do obróbki przez ucznia według wskazówek nauczyciela. Kształcenie poprzez działanie nazywane bywa niekiedy "nauczaniem niepoznawczym". Prekursorem tego nowego w Polsce nurtu był Amerykanin John Dewey (1859-1952),czołowy przedstawiciel pragmatyzmu, a zarazem twórca jego odmiany zwanej instrumentalizmem pedagogicznym. John Dewey głosił, że cała wiedza ludzi pełni jedynie funkcje instrumentalne, które stanowią narzędzia służące przystosowaniu się do otaczającego środowiska i opanowaniu go. Myślenie jest narzędziem, które ma wykonać określoną pracę. W filozofii Dewey'a brak jest jakichkolwiek odniesień do rozwoju młodego człowieka – intelektualnego, kulturowego, wolitywnego, etycznego czy społecznego. Od osoby ważniejsza jest jej praca.

W ostatnich dziesięcioleciach opisany nurt myślowy i zbudowany na jego fundamencie kierunek pedagogiki rozprzestrzenił się w krajach Zachodu obniżając poziom wiedzy uczniów. Od kilku lat jest też obecny w Polsce. Opisane zmiany Podstawy programowej przeszły w naszym kraju niemalże bez echa. Dyskusję o reformie zdominował problem sześciolatków w szkole. Aktualna konstrukcja Podstawy programowej jest wygodna dla nauczycieli, gdyż doskonale współgra ze współczesną testową formą sprawdzianów i egzaminów. Jest bezpośrednim do niej przygotowaniem. W światowych rankingach szkoła polska pnie się wiec powoli w górę. Nasi uczniowie coraz lepiej opisują, wskazują, przedstawiają... A jednak, trudno nie zauważyć, że kolejne ich roczniki coraz mniej umieją.

W pewnej szkole gastronomicznej uczniowie otrzymali na sprawdzianie polecenie narysowania schematu przygotowania kotleta mielonego. Jedna z uczennic oddała kartkę z rysunkiem kotleta na środku i napisem „kotlet mielony” w jego wnętrzu. U dołu kartki widniało zdanie: Czy mogłabym dostać "mierny?". Nie wiem jaką ocenę wystawiła nauczycielka wspomnianej uczennicy, ale nie była to, bynajmniej, sprawa prosta. Dziewczę wykonało przecież część schematu wyraźnie wskazując kotlet, wykazało też cenioną w edukacji inicjatywę. Takie zdarzenia nawet już nie śmieszą nauczycieli. Dotyczą znacznego odsetka uczniów w pełni odpornych na niewielkie nawet dawki serwowanej im wiedzy, wykazujących za to wysokie zdolności żonglowania materiałem ćwiczebnym w celu zaliczenia testu. Nie ma się co dziwić. W resorcie oświaty w cenie jest dziś pragmatyzm, a więc i w szkole pragmatyzm kwitnie.

I pragmatyzmu skutki

Dorosły Jan nie będzie już zapewne tym wspaniałym polskim hydraulikiem, podziwianym w Irlandii jako złota rączka wszelkich prac. Przyuczany do zawodu, ale pozbawiony mocnych podstaw wiedzy ogólnej, działać będzie według wąsko zakreślonych schematów – tak jak i inni współcześni mieszkańcy Wysp kończący szkoły publiczne. Wystąpią problemy z samodzielnym zdobywaniem wiedzy, zmianą zawodu, przekwalifikowaniem – a zatem z tym wszystkim, co w sposób spotęgowany szykuje nam przyszły świat.

Jan, który ukończy w przyszłości szkołę i studia, może być nawet niezłym analitykiem, ale dokonywanie syntezy wiedzy i doświadczenia, tworzenie koncepcji, prognozowanie czy planowanie, pozostawić trzeba będzie innym. Komu? Nie martwmy się. Na pewno wyrosną w międzyczasie prywatne szkoły, które przekazywać będą wiedzę stymulującą rozwój intelektualny młodego człowieka, wyrabiać wyobraźnię i erudycję, kształcić myślenie koncepcyjne, cenić refleksję  – wszystko w wysokiej, bardzo wysokiej cenie. Tak jak obecnie w Anglii, na której wzoruje się chętnie nasze ministerstwo.

A zatem, czy nasz Jan, wysokokwalifikowany robotnik z dyplomem wyższej uczelni, będzie żałował po latach wiedzy, której nie posiadł za młodu, i perspektyw rozwoju, które już na starcie zostały mu odebrane? Przysłowie nic o tym nie mówi, a doświadczenie dopowiada, że żalu raczej nie poczuje. Z wiedzą jest bowiem tak, że jeśli się jej nie ma to nie wydaje się ona potrzebna. Tę smutną prawdę poznali Amerykanie, którzy jako pierwsi, już w latach 70-tych, wprowadzili do swoich szkół publicznych okrojone z treści nauczanie pragmatyczne. Zdarzenie to z czasem opisano jako jedną z największych powojennych klęsk Stanów Zjednoczonych. Podjęta z determinacją próba naprawy szkolnictwa nie powiodła się. Dlaczego? Szkoły, o których mowa, ukończyły już dwa pokolenia Amerykanów. Dziś nie widzą oni potrzeby tworzenia szkół innych, w których ich potomkowie poprzez wiedzę rozwijaliby się intelektualnie. Wiedzę nieprzydatną w danej chwili uważają za bezużyteczną.

Czy duża część polskiego społeczeństwa nie myśli dziś podobnie? Polska szkoła nie jest jeszcze na tak zaawansowanym etapie rozkładu jak szkolnictwo Stanów Zjednoczonych, jednak i u nas wartość wiedzy w społeczeństwie jest niska i szybko spada. Aspiracje dzieci i rodziców ogniskują się wokół testowych punktacji i papierowych dyplomów. Należy mieć nadzieję, że mimo wszystko uda nam się zmienić polską edukację zanim większość z nas przestanie widzieć problem w braku wiedzy.

Edukacyjna odtrutka

W tej sytuacji najlepszym elementem procesu kształcenia szkolnego są wakacje. Czas na odtrutkę dla umysłu. Młodzi mogą obłożyć się stosem dobrych książek i w ten sposób poznawać świat i jego prawa. To znacznie ciekawsze niż wydaje się tym, którzy czytelnictwa nigdy nie zakosztowali. Mogą też włóczyć się po lasach, osadach, wśród miejskich tłumów, odwiedzać rodziny, przyjaciół i... patrzeć, obserwować. Zderzenie z rzeczywistością to znacznie lepszy od ekranu czy monitora fundament budowy własnych poglądów na świat i jego sprawy. Mogą, w końcu, położyć się na trawie i długo spoglądać w niebo. Niech rodzi się refleksja – najcenniejszy dar umysłu. Ostatnimi czasy, niestety, dostępna głównie pasterzom.

 

NASZ CYTAT

  • kraju_Polan

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Rekonstrukcje.jpg - 143.79 kb

 

 

 

 

 

DOBRE STRONY

Licznik odwiedzin

Odwiedza nas 59 gości oraz 0 użytkowników.

Dziś 20

W tym miesiącu 178

Od początku 114108